Po zwolnieniu Reinharda Hessa z posady trenera niemieckiej kadry posypał się grad oskarżeń i komentarzy. Jeden z najlepszych skoczków w historii - Jens Weissflog krytycznie wypowiedział się o zwolnieniu Hessa. "Decyzja jest zła. Każdy trener piłki nożnej otrzymałby o trzy kolejki ligowe więcej czasu" - powiedział Weissflog. Jeden z bardziej znanych niemieckich dziennikarzy posunął się znacznie dalej. Stwierdził, że za zwolnieniem szkoleniowca stoi komercyjna stacja telewizyjna RTL, będąca głównym sponsorem federacji, a po słabym sezonie wymogła na Federacji Niemieckiej zdymisjonowanie trenera.
Główni "oficjalni" sprawcy afery: Martin Schmitt i Sven Hannawald także są krytykowani przez większość mediów, za brak wdzięczności i nielojalność. Reinhard Hess jest bardzo zawiedziony postawą swoich byłych podopiecznych. "Sven Hannawald jest największym rozczarowaniem w całej mojej karierze. Po sezonie rozstaliśmy się, podziękował mi, a potem czytam, że on zażądał mojego odejścia. Jestem zszokowany i nie rozumiem tego" - powiedział Hess na łamach jednego z niemieckich dzienników. Przypomnijmy, że Hanni, który swoje sukcesy zawdzięcza głównie Hessowi na spotkaniu kadry skoczków z władzami Niemieckiego Związku Narciarskiego (DSV) zażądał odejścia 57-letniego szkoleniowca. Miał powiedzieć: "On albo ja". Sven nie wypiera się jednak swojego stanowiska. Nieco inne spojrzenie na sprawę ma Martin Schmitt. "To jest sprawa między działaczami Niemieckiego Związku Narciarskiego (DSV), a Reinhardem Hessem. My skoczkowie nie mamy wpływu na politykę personalną w związku. "Rewolucja pałacowa" lub coś podobnego nie miała miejsca.
Hess jest zatem bezrobotny, przynajmniej do czasu rozpoczęcia sezonu stacji tv ARD, która obiecała mu posadę komentatora skoków. W Polskim Związku Narciarskim zaczęto zastanawiać się czy były trener naszych sąsiadów nie mógłby pomóc naszym skoczkom. W poniedziałek na posiedzeniu Prezydium Zarządu przyjęto sprawozdanie trenerów, rozważając jednocześnie propozycję zatrudnienia Hessa. Od razu posypały się przypuszczenia i przekłamania związane z ewentualnym odejściem Tajnera. Jak donosi PZN, Apoloniusz Tajner może być spokojny o swoją posadę. Polski Związek Narciarski chciałby zatrudnić Hessa do pracy z kadrą B. "Już od pewnego czasu myśleliśmy o tym, żeby poszukać trenera zagranicznego z pierwszej półki do pracy z kadrą B. Myśleliśmy o szkoleniowcach z Austrii, Finlandii i Niemiec, ale nie chcę mówić o konkretach. Chodziłoby o to, aby taki człowiek przygotował w ciągu trzech, czterech lat zawodników do dobrych startów w Pucharze Świata, na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich. Ktoś z zewnątrz wniósłby do pracy nowe metody szkoleniowe, nowe pomysły. Hess idealnie nadawałby się do tego. Na razie nie stać nas na zatrudnienie takiego markowego trenera. Ale mamy nadzieję, że wkrótce pozyskamy inwestora strategicznego i będziemy mogli złożyć Hessowi konkretną ofertę pracy. Obecnie prowadzimy zaawansowane rozmowy z Rafinerią Gdańską. Chciałbym, aby zakończyły się one pomyślnie w maju. Wtedy nowy sezon kadra B rozpoczęłaby z nowym, świetnym trenerem" - powiedział Paweł Włodarczyk.
Jak na razie nikt jeszcze nie rozmawiał z Niemcem. Wydaje się to jednak być nierealne, aby taki trener chciał pracować z poslka młodzieżą. W ubiegłym roku Hess zarobił łącznie ponad 250 tysięcy Euro. PZNu nie stać na razie na taki wydatek. Jeśli Rafineria Gdańska zgodzi się na sponsoring, może jednak coś z tego wyjdzie?