Wielkie odrodzenie. Tak w skrócie można nazwać końcówkę sezonu w wykonaniu Adama Małysza. Nasz Orzeł z Wisły powstał niczym Feniks z popiołu, po nieudanej pierwszej części zimy. "Często podczas sezonu zastanawiałem się, w czym tkwi błąd i dlaczego wszystko nie idzie, tak jakby się chciało. Gdyby można było cofnąć czas, to chciałbym żeby nie zwalniano Hannu Lepistoe. Teraz można gdybać, bo to jest już po fakcie, ale tak słabej formy jaka była w lecie i na początku zimy, to nie miałem chyba z kilkanaście lat. (..) Byłem ciągle przekonywany, że forma przyjdzie, ale nie mogłem już dłużej czekać, dlatego zareagowałem i wróciłem do Hannu. Łukasz jest moim kolegą oraz dobrym trenerem, więc trudno mi go jest negować i naprawdę, w pewnym momencie potrzebowałem kogoś, kto tupnie nogą i powie mi, że mam zrobić tak, a nie inaczej. (..) Zapowiadałem już w Skandynawii, że moim celem jest zdobycie jak największej liczby punktów w Planicy oraz w Turnieju Nordyckim i te założenie udało mi się zrealizować niemal w 100%, dlatego byłem zadowolony z końca sezonu. (..) Byłem bardzo bliski wygrania konkursu w Planicy i to jest dla mnie ważne, że wciąż mogę rywalizować najlepszymi i dobrze wypaść" - podsumowuje sezon Adam Małysz.