W najbliższy weekend przedostatni akord obecnego sezonu. Akord, na który składają się cztery nuty - Lahti, Kuopio, Lillehammer i, wyjątkowo w tym roku, Vikersund.
Losy Pucharu Świata są już dawno, przynajmniej moim zdaniem, przesądzone. Pisałem o tym miesiąc temu i nie zamierzam do tego wracać. Uważam, że jest to dobra sytuacja dla organizatorów Turnieju Nordyckiego. Po raz pierwszy od dłuższego czasu turniej nie będzie postrzegany jako zupełnie poboczny wątek w rywalizacji o główne trofeum sezonu. Główną atrakcją marca będzie walka o zwycięstwo w tym turnieju. Oczywiście dla kibiców, z punktu widzenia emocji w zapasach o wygraną w PŚ, byłoby może lepiej gdyby przewaga Schlierenzauera była znacznie mniejsza. Ale nie jest. Pozostaje emocjonować się konkursami w ramach Turnieju Skandynawskiego, a potem Planicą.

Dla nas Polaków ma to też pewne plusy. Pozwala na chwilę zapomnieć, jakie baty zebraliśmy dotąd w sezonie. Gdyby tak udało się naszym reprezentantom przyzwoicie zaprezentować w marcowej rywalizacji, to pozwoliłoby to nam obudzić się przed następnym sezonem (olimpijskim, przypominam!) na pewno z nieco mniejszym kacem. Co to znaczy "przyzwoicie"? Najwyższy czas łapać się całym składem do trzydziestki. Moim zdaniem to warunek konieczny, żeby obecny sztab był jeszcze dla kogokolwiek wiarygodny w swoich, czczych do tej pory, obietnicach.

Oczywiście sama obecność czterech zawodników w 30-tce nie wystarczy. Adam Małysz, również dla poprawy swojej formy psychicznej, powinien na stałe wrócić do pierwszej dziesiątki czy nawet ósemki i spróbować, szczególnie w Kuopio, na której to skoczni czuje się jak ryba w wodzie, walczyć o pierwsze tego sezonowe pudło. Kamil Stoch też nie może wiecznie być kandydatem na bardzo dobrego skoczka. W tym roku skończy 22 lata. To najwyższa pora, żeby zaczął wchodzić regularnie do 15-tki. Regularnie, to znaczy przynajmniej w trzech na cztery konkursy. W marcu mamy ich sześć.

A teraz faworyci turnieju. Nie wymieniałbym najlepszej trójki sezonu, ale widzę, że jak nie wiatr czy związany z nim czynnik ludzki, to zawsze coś im sprzyja. Może to szczęście. A ono podobno sprzyja lepszym. Więc, mimo wszystko, ci trzej, choć nie w pierwszym szeregu.

Bardzo silny może być Thomas Morgenstern, jeśli pozbierał się po "zdobyciu" mistrzostwa świata na skoczni normalnej. Norwegowie - głównie dowartościowany w Libercu Anders Jacobsen i Anders Bardal, ale również pozostali, szczególnie na dwóch swoich skoczniach. Myślę, że zdobyte po siedmiu latach przerwy podium MŚ bardzo korzystnie wpłynie na Martina Schmitta. Nie będzie może wygrywał konkursów, ale na koniec turnieju może stać na podium. Ten ostatni skok w konkursie drużynowym to był, moim zdaniem, przypadek.

Pozostali nam Finowie. Hautamaekiego i Larinto stać nawet na wygrane w poszczególnych konkursach. Hautamaeki jest chimeryczny, ale w Lahti, na trudnej w końcu skoczni, potrafi pięknie skakać. Larinto jest zupełnie nieobliczalny. Będzie bardzo groźny.

Najbardziej życzę zwycięstw Harriemu Olli. Tyle, że to chyba nie nastąpi. Ewidentnie skrzywdzony w libereckim konkursie na normalnej skoczni przez sędziego "puszczalskiego", który winien zapewnić wszystkim zawodnikom zbliżone warunki wietrzne przy skoku, wyraźny zwycięzca mającego miejsce tuż przed MŚ konkursu w Oberstdorfie i prowadzący równie wyraźnie po pierwszej kolejce skoków od momentu, w którym skazano go na porażkę, przeżywa (co widać było w każdym jego skoku na dużej skoczni) trudne chwile. Oby się przełamał.

Jest jeszcze trzech zawodników, którzy mocno mogą w tegorocznym turnieju namieszać. Japonczycy Kasai i Okabe oraz Czech Koudelka. Nie skreślałbym też Wasiliewa, choć pomistrzowska atmosfera u Rosjan nie sprzyja pewnie dobrym wynikom.

Myślę, że dzięki temu, że najważniejsza impreza sezonu jest już za nami, Puchar Świata rozstrzygnięty, cele na sezon zostały już przez poszczególne reprezentacje i ich zawodników zrealizowane (albo i nie), to w tych marcowych konkursach skoczkowie będą rywalizować na większym luzie, co może, paradoksalnie, mieć swoje dobre strony i skutkować wysokim poziomem zawodów. A jeśli tak, to nie jeden, dwóch, ale przynajmniej 7-8 zawodników będzie skakać na podobną, niebotyczną, odległość.

Dodatkowe emocje mogą się wiązać z osobą Gregora Schlierenzauera. Ma do tej pory na koncie 10 zwycięstw, 16 podiów i 1652 punkty pucharowe. Jest bardzo blisko pobicia bezwzględnych rekordów Schmitta i Ahonena. Dwa tygodnie temu napisałbym, że rekordu Ahonena w ilości zwycięstw na pewno nie pobije. Dziś już aż taki pewny nie jestem. Z różnych przyczyn. Jeden rekord Schmitta (1833 punkty zdobyte w sezonie) padnie na pewno, drugi (18 pudeł) też może zostać poprawiony.

Zapowiada się, moim zdaniem, świetna zabawa. Zabawa, bo (jak napisałem) sezon dawno rozstrzygnięty, ale wielu będzie chciało sobie i innym coś udowodnić. Miejmy nadzieję, że będą wśród nich Polacy. W komplecie. Żeby tylko pogoda dopisała. To może nie jest warunek wystarczający do tego, by człowiek miał po konkursie wspaniałe wrażenia, ale na pewno konieczny. Byłem ostatnio na MP w Wiśle, to wiem.