Finowie jako ekipa byli numerem jeden weekendu na mamucie w Oberstdorfie. W konkursie indywidualnym mieli trzech zawodników w dziesiątce, zaś Harri Olli odniósł zwycięstwo z wyśrubowanym rekordem skoczni. W rywalizacji drużynowej triumfowali z 35-ma punktami przewagi nad Rosją i blisko 60-ma nad Austrią - i to bez Villego Larinto. Jest to dobra prognoza przed rozpoczynającymi się już za kilka dni Mistrzostwami Świata w narciarstwie klasycznym.
Szkoleniowiec kadry fińskiej Janne Väätäinen już w styczniu podał nazwiska "pewniaków" na najważniejszą imprezę sezonu. Po zawodach w Oberstdorfie sztab ekipy ogłosił, że do Mattiego Hautamäkiego, Villego Larinto i Harriego Olliego dołączą Kalle Keituri oraz Juha-Matti Ruuskanen. Keituri przeplatał w tym sezonie dobre miejsca ze znacznie słabszymi, jednak w ostatni weekend przed mistrzostwami pokazał się bardzo dobrze. Dla Ruuskanena zawody w Oberstdorfie były pierwszym startem w tegorocznym Pucharze Świata - i szansę zawodnik z Kuopio wykorzystał w pełni.

Wcześniej Väätäinen "próbował" Tamiego Kiuru oraz Kaia Kovaljeffa, w zasięgu wzroku byli także Sami Niemi, Jussi Hautamäki i Veli-Matti Lindström, jednak żaden z nich nie spełnił oczekiwań trenera. "Ruuskanen jako jedyny spoza głównej czwórki wykazał odpowiednią postawę" chwali Väätäinen.

Ruuskanen będzie w kadrze "zawodnikiem zapasowym" i pojedzie do Liberca dopiero przed konkursem drużynowym, który odbędzie się 28 lutego. Wcześniej będziemy emocjonować się rywalizacją o medale indywidualne. Nie ulega wątpliwości, że w gronie faworytów znajduje się Harri Olli, który wyborną formę potwierdził w Oberstdorfie. Nie można zapominać także o Ville Larinto i Mattim Hautamäkim, którzy tej zimy stawali kilkakrotnie na podium. Wydaje się, że tym razem perspektywy Finów są jaśniejsze niż przed dwoma laty w Sapporo i wkład Kraju Tysiąca Jezior w rywalizację o największe trofea powinien zaspokoić nadzieje kibiców.