Sezon 2008/2009 trwa w najlepsze. Zawodnicy szlifują już posiadaną formę bądź nadal, nieco gorączkowo, jej poszukują. Sztaby szkoleniowe nadal zastanawiają się i poszukują innowacji, które mogłyby pomóc skoczkom osiągać jeszcze lepsze rezultaty. Jak natomiast jest u nas? Tutaj niestety zauważyć można pewną niepokojącą powtarzalność. Od dłuższego już czasu obserwujemy bowiem stagnację i rozpaczliwe poszukiwanie rozwiązania. Nie dotyczy to, w brew pozorom jedynie Adama Małysza, jest udziałem wszystkich zawodników naszej kadry. Jednak nie o tym dziś chciałabym napisać.

Z początkiem każdego sezonu powraca, jak bumerang, nadzieja na to, że Adam ponownie podźwignie polskie skoki z dołka na szczyt. Poszczególne, odpowiedzialne za zawodników osoby jak mantrę powtarzają, że wszystko jest dobrze. Jeśli nie jest to z całą pewnością kiedyś będzie. W całym tym zamieszaniu od dawna już próbuję się doszukać faktycznego zainteresowania osobą Adama Małysza. Czy niektórzy z obserwatorów nie snują zbyt wielkich planów i zbyt wiele nie wymagają od Mistrza? Ile lat upłynie jeszcze, zanim głównym problemem statystycznego Polaka czytającego prasę i oglądającego serwisy informacyjne przestanie być forma Adama? Czy kadra narodowa to tylko i wyłącznie Adam Małysz, który zawsze musi skakać a jeśli nie skacze, to należy zrobić absolutnie wszystko by skakał? W mojej opinii Adam Mistrz Małysz zrobił już dostatecznie dużo by dać mu spokój i pozwolić szukać formy bez presji. To jedno powinno być mu dane po tym co zrobił dla polskich skoków narciarskich. Niech jedzie do Finlandii szukać równowagi pod okiem byłego trenera, któremu przecież ufa. My natomiast przyjrzyjmy się co najmniej w połowie tak uważnie tym, którzy mają go zastąpić. Pewnego dnia może się bowiem okazać, że nie będzie drugiego Orła z Polski.