Reprezentacja Polski w skokach narciarskich na czele z Adamem Małyszem na obecnych treningach nie gra już w siatkówkę. Jest to skutek pracy z fizjologiem, Jerzym Żołądziem. Polacy również nie skaczą przez płotki - czytamy w "Przeglądzie Sportowym".
Żołądź, który współtworzy program treningowy polskich zawodników, zwraca wielką uwagę na wykorzystywanie możliwości swoich mięśni. Każdy skoczek porusza się w trzech obszarach energetycznych - pierwszy z nich to codziennie spacery, drugi to krótkotrwały wysiłek (maksymalnie 3 sekundy), generowany przez włóka mięśniowe o największej mocy.

"Najszybsze włókna nie mogą być aktywne wiele razy w ciągu dnia, są w stanie wykonać około 10 powtórzeń. Zbyt długi trening jednej techniki wykorzystujący tę część mięśnia prowadzi do zmęczenia zawodnika. Pracę najszybszych włókien przejmują te wykorzystywane podczas mniejszego wysiłku, ale mają one mniejszą moc" - stwierdza Kruczek.

Polscy zawodnicy trenują mniej, ale na wyższym poziomie. Gry zespołowe, które lubili, musiały pójść w odstawkę. Latem skoczkowie grali częściej w siatkówkę, natomiast w zimę bardzo rzadko.

Polski naukowiec, gdy współpracował z Apoloniuszem Tajnerem, również często "wyrzucał" z cyklu treningowego siatkówkę. Adam Małysz, gdy był w wyśmienitej formie, często opuszczał serie próbne, treningi, kwalifikacje - wszystko po to, by mieć więcej sił i więcej mocy w mięśniach na dwie serie konkursowe. Niestety, nie wiadomo, czy ten cykl treningowy, ustalony przez Żołądzia poprawi formę naszych pozostałych reprezentantów.