Przeglądając wyniki drugiego konkursu Letniej Grand Prix w Zakopanem, nie ukrywając zadowolenia, nasunęło mi się jedno, ale jakże istotne pytanie. Kiedy ostatnio mieliśmy czwórkę naszych skoczków w pierwszej piętnastce zawodów najwyższej światowej rangi jak LGP czy PŚ? Po krótkiej analizie i poszperaniu w wynikach, znalazłem odpowiedź. Nigdy!
Łukasz Rutkowski (3 miejsce), Maciej Kot (14 lokata) oraz dwaj ex aequo na piętnastym miejscu - Marcin Bachleda i Adam Małysz przeszli do historii. Już kilkukrotnie mieliśmy czwórkę naszych skoczków w drugiej serii, nigdy jednak nie udało im się skakać tak dobrze w drugiej odsłonie.

Rok temu w Zakopanem na LGP, w piętnastce znalazła się trójka naszych zawodników, ale wtedy w szranki stanęliśmy w sile 9 skoczków. Teraz do piętnastki awansowali wszyscy reprezentujący nasze barwy.

Nasuwa się zatem pytanie. Czyja to zasługa? Śmiem twierdzić, że Łukasza Kruczka. Ten były zawodnik, a potem trener młodzieży mimo swojego młodego wieku ma spore doświadczenie. Znacznie wzbogacił swój warsztat u boku Hannu Lepistoe. Wydaje mi się, że już teraz zaczyna to procentować. Nie można sukcesu przypisywać temu, że mamy młode, nowe talenty. Bachleda skacze w kadrze już dobrych kilka lat. Kot to odkrycie Lepistoe, a Rutkowski jest w życiowej formie. Małysz skacze poniżej oczekiwań i tu pojawia się problem. Małysz i Kruczek byli kolegami. Skakali w jednej kadrze. Trener bez sukcesów jako skoczek nie za dużo może chyba, przynajmniej w pojedynkę, nauczyć mistrza jakim jest Adam Małysz. A więc wniosek: Adam skacze jak skacze, a Kruczka rozliczajmy za skoki naszych młodszych reprezentantów. Jak na razie selekcja odbywa się wzorowo.

P.S. Dla statystyków warto dodać, że aktualnie w światowym (wirtualnym) rankingu WRL Polacy mają 5 zawodników w czołowej 55-ce. Jeśli taki stan rzeczy utrzyma się do zimy, w I periodzie możemy zwiększyć swój limit zawodników w konkursach Pucharu Świata.