Miniony sezon dostarczał wielu zaskakujących zwrotów akcji i nieprzewidzianych zdarzeń. Na oczach obserwatorów odbywały się szybkie i zdecydowane wymiany zdań między Związkami Narciarskimi a trenerami, jak i  nieco rzadsze wpadki samych zawodników. Jedno jest pewne, sezon 2007/2008 przeszedł już do historii. Nie powinniśmy jednak rozpaczać, gdyż nadchodzący zapowiada się równie ciekawie.
Nieustanne i często zaskakujące roszady na stanowiskach trenerskich to wizytówka obecnego okresu posezonowego. Dziś chciałabym przyjrzeć się okolicznościom i powodom, dzięki którym barwy zmieniła dwójka trenerów. Zacznijmy od wywołującego większe kontrowersje, szczególnie przez sposób rezygnacji z zajmowanego stanowiska, trenera. Chodzi mi oczywiście o Wernera Schustera, któremu wielu obserwatorów zarzuca bardzo nieeleganckie i nietaktowne odejście od reprezentacji Szwajcarii. Należy jednak zauważyć iż takie zachowanie u doświadczonego i szanowanego szkoleniowca nie do końca świadczy o nietakcie z jego strony. Czy zastanawialiśmy się dlaczego postanowił załatwić sprawy w taki sposób? Jest przecież szanowanym fachowcem, który przez wiele lat pracował w Stams jako wychowawca m. ni. Schlierenzauera i Innauera.

Drugim trenerem, który podjął tak zaskakującą dla wielu, w tym dla jego podopiecznych, decyzję był Bernie Schoedler, który przyjął posadę asystenta Wolfganga Steierta. Ten szkoleniowiec również ma na swoim koncie wiele sukcesów, jak chociażby dwa złote medale zdobyte przez Simon Ammanna w Salt Lake City. Postanowiłam dowiedzieć się czemu dwoje trenerów rezygnuje z pracy tak nagle, bez wcześniejszych zapowiedzi.

Jak to często bywa w takich sytuacjach, jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Duże pieniądze, a właściwie ich brak. Otóż okazało się że Szwajcarski Związek Narciarski może śmiało dołączyć do grupy tych zadłużonych na całkiem spore sumy. Nie można więc dziwić się doświadczonym trenerom, który nie chcieli już pracować za śmiesznie małe wynagrodzenia w zadłużonej instytucji. Jeśli jednak komuś wydaje się, że ten problem narodził się niedawno, jest w błędzie. Szwajcaria od jakiegoś już czasu znajduje się na równi pochyłej. Ostatnimi czasy doszło już do tego, że nieznana jest chociażby przyszłość skoczni w Einsiedeln, wybudowanej zaledwie trzy lata temu. Wypada mi wspomnieć jeszcze o kwestiach nagradzania mistrzów tego kraju. Każdy zawodnik, który wygra mistrzostwa otrzyma, uwaga, srebrny krążek i nagrodę pieniężną w wysokości około 300 złotych. Odnoszę wrażenie, że cała impreza ma więc charakter bardziej symboliczny.

Zatrzymam się także na chwilę przy postaci nowego szkoleniowca Szwajcarii, Martina Kunzle. Po chwili zastanowienia mogę dodać, że nie trzeba mieć bardzo dobrego przygotowania, aby trenerem zostać. Nie trzeba mieć też wielkiego pojęcia o skokach, Szwajcarski Związek pokazał bowiem, że jest zdesperowany. Kunzle, zanim został powołany do roli trenera kadry, zajmował się zawodnikami z przysłowiowych „ogonów” a i to nie szło mu najlepiej. Mimo to miał jednak kontakt ze szkoleniem Ammanna, kiedy ten był odsuwany do startów w Pucharze Kontynentalnym. Relacje obu panów są iście koleżeńskie, obaj pochodzą z Toggenburga, obaj są w podobnym wieku. I być może to miało istotny wpływ na powierzenie funkcji głównego trenera właśnie Martinowi Kunzle.

Wypada więc życzyć szwajcarskim skoczkom powodzenia, jak nigdy może im się przydać. Czy w obecnej sytuacji, po przedstawionych przeze mnie argumentach naprawdę jest jeszcze ktoś, kto ma wątpliwości do co słuszności postępowania dwójki napiętnowanych szkoleniowców? Powiem szczerze, że gdybym była na ich miejscu, nie zastanawiałabym się zbyt długo. Ile można trzymać się tonącego okrętu? W imię czego? Obydwaj spełnili już swoją rolę, zrobili wszystko co mogli. Teraz pozostała im już tylko ewakuacja.

Szwajcarski Związek Narciarski nie ma pieniędzy i środków by zatrudniać i nadal stwarzać możliwości rozwoju dla znakomitych trenerów. Pozostaje więc tylko powolne schodzenie na dno i doraźne łatanie ubytków wyszkolenia nieodpowiednimi ludźmi. Taka polityka nie załatwia jednak niczego, służy tylko przedłużeniu agonii.