Był kiedyś taki dowcip za Gierka. Przyjeżdża GenSek na budowę i patrzy, a gość z pustymi taczkami w te i we w te. "Czemu Wy tak z tymi pustymi taczkami biegacie?". "Towarzyszu, taki zapieprz, ze nie ma czasu załadować". Tak samo z tym moim cyklem. Takem się śpieszył, że zapomniałem sprawdzić, czym wszystko do redakcji przesłał. No i okazało się, że nie! No to uzupełniam braki.
CZECHY - Janda w dół, młodzi w górę

Kto, patrząc na rezultaty uzyskiwane przez Jakuba Jandę w sezonie 2003/2004 przypuszczałby, że po roku będzie należał do ścisłej światowej czołówki, a po 2 latach zdobędzie PŚ? I kto, podziwiając Jandę w sezonie 2005/2006, mógł przypuszczać, że po kilku miesiącach będzie cieniem samego siebie, nie stając przez okrągły rok ani raz na podium? Co więcej, tylko sporadycznie będzie w pierwszej 10-tce.

Tak. Nie udał się Czechowi ubiegły sezon. Zupełnie. Przez cały sezon nazbierał 253 punkty, co pozwoliło na zajęcie w PŚ tylko 22-go miejsca. Zaledwie dwa razy w pierwszej 10-tce, kolejne dwa w 15-tce. Za to w drugiej 15-tce był Janda aż 12 razy (w tym na pozycji 16-tej znalazł się aż 3-krotnie), stąd ilość zdobytych w sumie punktów aż tak tragicznie nie wygląda. Było, nie było: zdobył ich o 1200 mniej niż zdobywca Kryształowej Kuli.

Również najważniejsza impreza roku popularnemu "Jandysowi" nie wypaliła. Nie było nawet mowy o obronie zdobytych dwa lata wcześniej w Oberstdorfie medali. Na dużej skoczni był 20-ty, a na małej 18-ty. Co ciekawe w obu konkursach stracił do Małysza podobną ilość punktów – prawie po 50. Przy czym przypominam, że na skoczni dużej Polak nie był nawet medalistą.
Oceniając szanse dotychczasowego lidera czeskiej reprezentacji w nadchodzącym sezonie zaryzykuję. Jakub Janda nie będzie najlepszym z Czechów. Być może nie będzie nawet drugi. Te miejsca rezerwuję dla dwóch młodych, choć już trochę doświadczonych zawodników. Są to Roman Koudelka i Antonin Hajek. Nie przesądzałbym, który z nich będzie po sezonie wyżej sklasyfikowany i które miejsca obaj skoczkowie zajmą. Wydaje mi się jednak, że fakt wyprzedzenia przez nich znacznie bardziej utytułowanego kolegi będzie wynikał z dwóch rzeczy. Ich wyraźnego progresu i słabszej dyspozycji Jakuba. Janda również w lecie potwierdził, że na razie o żadnym powrocie do formy sprzed roku nie może być mowy. Znacząco punktował jedynie w dwóch konkursach w Zakopanem, w dwóch innych zdobywając jedynie śladowe ilości punktowe Wszystkiego razem zdobył 34 punkty. Może być tak, że ubiegłosezonowe miejsca w 10-tce to będzie, w jego przypadku, w tym roku nieosiągalne wspomnienie.

Hajek skakał w lecie jeszcze gorzej, ale zeszłoroczne rezultaty skłaniają do wniosku, że lato traktował wybitnie ulgowo. Poprzedniej zimy był bowiem jedną z niespodzianek sezonu in plus. Zdobył w Pucharze 160 punktów minimalnie przegrywając w końcowej klasyfikacji z naszym Stochem (8 pkt i 2 miejsca). Potrafił zająć w Lahti 6 miejsce, w Oslo był 12-ty, w Klingentahl i raz w Oberstdorfie zajął 15-te pozycje. Czyli był w 15-tce tyle razy ile Janda. A oprócz tego punktował jeszcze 7 razy, w tym 3-krotnie w Planicy. Nie twierdzę, że w nowym sezonie będzie należał do ścisłej czołówki każdych zawodów, ale jego regularna obecność w drugiej 10-tce specjalnie mnie zdziwi.

Zaskoczyłoby mnie natomiast gdybym przynajmniej kilkakrotnie nie zobaczył w czołówce poszczególnych konkursów Romana Koudelki. Ten jeszcze junior (notabene zeszłoroczny mistrz świata w tej kategorii wiekowej) błysnął już w ubiegłorocznym LGP. Tylko wtedy szanowne grono fachowców zachwycone właśnie wystrzeliwującym jak korek od szampana talentem Schlierenzauera jakby go nie zauważyło. A on był wtedy rewelacyjny! Zajął łącznie 14-te miejsce. W zimie spisywał się bardzo przyzwoicie. W Klingentahl był ósmy, w Ga-Pa 15-ty, potem jeszcze 18-ty, 5-ciokrotnie plasował się w trzeciej 10-tce. Wziąwszy pod uwagę, że w dużej części zawodów nie startował (przygotowania do MŚJ i same mistrzostwa) to jego stosunkowo nieduży dorobek 87 punktów wygląda jednak zupełnie inaczej. W tegorocznej LGP nie zachwycił, ale bodaj dwukrotnie znalazł się w czołówce zawodów. Myślę, ze to może być w zbliżającym się sezonie ten skoczek, z którego Czesi będą mieli największy pożytek.

Są jeszcze trzy nazwiska, które analizując ewentualne szanse Czechów w rywalizacji z innymi zespołami, trzeba by wymienić. Martin Cikl, Jan Matura i Jan Mazoch. Zacznę od tego ostatniego. Miał w zimie koszmarnie wyglądający upadek w Zakopanem. Paradoksalnie tylko tam zdobył w zeszłym sezonie punkty. I to aż szesnaście. Potem, z wiadomych przyczyn, już nie startował. W lecie powrócił na skocznie. Myślę, że w tym roku , podobnie jak w poprzednich, skupi się głównie na walce w PK, bo tam raczej jego miejsce.

W zeszłym sezonie, gdzieś tam w tle PK pojawił się Martin Cikl. I teraz, w LGP, uzyskał przyzwoity łączny wynik, kilkakrotnie robiąc bardzo dobre wrażenie. Można się spodziewać, że nadchodzącej zimy będzie próbował przebic się do pierwszej czwórki w drużynie i zastąpić w niej Jana Maturę, którego tak zimowe jak i letnie występy wyglądały bardziej na łabędzi śpiew niż sugerowały nadchodząca zwyżkę formy.

Z przyzwoitości można jeszcze wymienić takich zawodników jak Sedlak czy Vaculik, ale wiązać z nimi na zimę jakiekolwiek nadzieje byłoby, moim zdaniem, przedsięwzięciem bardzo ryzykownym.

KAZACHSTAN - tylko Żaparow

Reprezentację Kazachstanu można w tej chwili praktycznie zawęzić do jednego zawodnika. Jest nim Radik Żaparow. Nie zaliczałbym go do najbardziej utalentowanych i obiecujących, ale od kilku lat zawsze jest w stanie parę punktów uciułać. A w zeszłym sezonie spisał się wyjątkowo dobrze. W Kuopio był 11-ty, a w Oslo 14-ty. W obu przypadkach sprzyjał mu wiatr, ale mimo wszystko. Poza tym zajął 19-tą pozycję w Klingenthal a w Vikersund zamknął 30-tkę. Łącznie zdobył 55 punktów co pozwoliło mu zająć w PŚ miejsce 45-te.

Oprócz niego punkty PŚ zdobył w poprzednim sezonie również Anatolij Karpienko, który, w loteryjnym konkursie w Ga-Pa był 19-ty. Więcej razy nie udało mu się zakwalifikować do finałowej serii.

W reprezentacji Kazachstanu jest jeszcze dwóch zawodników, którzy wraz z wymienionymi wyżej tworzą drużynę. Zdobywali oni punkty Pucharu w latach poprzednich. W ostatnim sezonie sztuka ta im się nie powiodła. Myślę tu o Tachtachunowie i Karaułowie.

Oceniając szanse Kazachów w nadchodzącym sezonie należałoby dyplomatycznie stwierdzić, że ich pozycje nie powinny diametralnie odbiegać od tych, które zajmowali w sezonie poprzednim. Choć, jeśli trafią na sprzyjające, lepsze od przeciwników, warunki wietrzne, wszyscy bez wyjątku są w stanie zająć punktowane miejsce. Co odróżnia ich od reprezentantów paru nacji wymienionych w 9 odcinku.

ESTONIA - dwóch statystów

Można by pewnie doliczyć się tych statystów o kilku więcej, ale z nazwiska należy wymienić dwóch. Startowali w kilku edycjach pucharu i zdobyli parę punktów. W tym roku trudno ich o to podejrzewać. Skaczą z roku na rok coraz gorzej, a świat idzie do przodu. Żeby zakończyć temat. Tych dwóch statystów, którzy mogą (ewentualnie, bo nie wiadomo czy w ogóle będą startować) stanowić tło dla innych to Jens Salumae i Jan Juris. W ostatnim sezonie pierwszy z nich raz wszedl do 30-tki (zdobył 1 punkt w Kuusamo), drugiemu nie udało się to wcale.


P.S. Tym sposobem zakończyłem cykl definitywnie. Dziękując wszystkim za cierpliwość kończę życząc w nadciągającym szybkimi krokami sezonie wspaniałych wrażeń. I koniecznie radosnych. Dla tych, którzy kibicują Polakom, oczywiście. Reszcie też. Tyle, że mniej. Jakby mnie tu kto posądzał o nacjonalizm to od razu piszę: psińco prawda. To patriotyzm się nazywa.

Forza Małysz, forza Stoch, forza Polonia!