Dzisiejszy poranny trening na sali nie zapowiadał jakiegoś nieszczęścia. Wszystko przebiegało normalnie. Jak zwykle młodzi sportowcy ćwiczyli, jak zwykle pozwalali sobie na uszczypliwe uwagi w stosunku do Klimka, nie mogąc chyba przeboleć, że "mały kajtek" (jak go przezywają) choć młodszy, to prezentuje od nich lepszą formę. Pod koniec treningu frustracja młodego klubowego kolegi Klimka zaowocowała zachowaniem, które z postawą sportowca nie miało nic wspólnego - na siedzącego pod ścianą brązowego medalistę Mistrzostw Polski celowo wywrócił bardzo ciężki materac do ćwiczeń. Murańka trafił do szpitala z obrażeniami głowy i kręgosłupa. Wykonane w szpitalu badania wykazały obrażenia 5 i 6 kręgu.
Marzenia małego mistrza o wspólnym treningu z kadrą A na pierwszym śniegu pod okiem Lepistoe prysły jak bańka mydlana. Nie ma mowy o skakaniu. Nie ma teraz mowy nawet o treningach na sali gimnastycznej. Młodego sportowca czeka rehabilitacja przez co najmniej 2 tygodnie. Teraz marzy, by wreszcie skończył się potworny ból kręgosłupa.

To bulwersujące wydarzenie pokazuje, że najbardziej niebezpieczne nie jest samo skakanie, a nieodpowiedzialni koledzy. Mam nadzieję, że ten, przez którego marzenia Klimka zamieniły się w ból i łzy, przeczyta to i wreszcie dotrze do niego, co zrobił. Nie wymienię nazwiska, bo nie chcę, aby młody zawodnik przez chwilę swojej głupoty był na cenzurowanym. Apeluję jednak do wszystkich sportowców, aby swoje frustracje wyładowywali w inny sposób. Aby wzięli przykład z Adama Małysza, Kamila Stocha , którzy do młodszych kolegów są zawsze bardzo opiekuńczy i przyjacielscy. Na miano prawdziwego sportowca nie wystarczą same treningi i jakieś tam wyniki. Być sportowcem to coś więcej. Znacznie więcej.