W piątkowy wieczór można było zobaczyć szwajcarskich sportowców chodzących po wielkim murze. Moja uwagę przykuł osobnik w żółtej koszulce, w szpiczastym, typowo chińskim kapelusiku. Na ramionach miał pałąk- nosidło i zawieszone dwa duże pojemniki. Niewielki, na chudych nóżkach, szybciutko szedł przed siebie pokonując przeszkody. Spod chińskiego kapelusika widać było czarne kosmyki i nos. Ten nos zdradził wszystko! To nie Chińczyk! To Simon Ammann.
To także nie chiński mur, a Zurich i kolejne wydanie "Super 10 Kampf", czyli popularny dziesięciobój, w którym sportowcy podzieleni na grupy, wykonują różne dziwaczne dyscypliny. Tegoroczna impreza jako motyw przewodni miała zbliżającą się olimpiadę w Chinach. Stąd taka sceneria. "Chiński mur" Szwajcarzy zbudowali z szarych plastikowych skrzynek. Zawodnicy, przypięci linami, mieli za zadanie przejść po murze bez strącenia jakiejś skrzynki. Wielu nie podołało temu zadaniu i tylko liny uchroniły ich przed upadkiem z parometrowej wysokości. Inne dyscypliny to jazda rykszami, wiosłowanie. Zaciekawionym fankom powiem tylko, że te czarne kosmyki widoczne spod chińskiego kapelusika to nie nowa szokująca fryzura Simona, a jedynie peruka.

Sportowcy biorący udział w tej imprezie nie otrzymują honorarium, a cały dochód przeznaczony jest jak zwykle - na cele sportowe. Imprezę obejrzało 12 000 osób zgromadzonych w Hallenstadion w Zurichu.