Wprawdzie sezon letni dla skoków narciarskich już się zakończył, a zimowy jeszcze nie zaczął, ale na skoczni w Wiśle - Malince pojawił się prokurator. Nie zobaczymy go jednak w stroju skoczka, choć przynajmniej kask by się przydał... Chodzi bowiem o katastrofę budowlaną.
Centralny Ośrodek Sportu w Szczyrku złożył do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przy budowie skoczni. Dobrze, że COS, jako generalny inwestor, nie włożył dokumentów do szuflady lecz próbuje rozliczyć winnych. Teraz prokuratura zajmie się wyjaśnieniem wszystkich okoliczności. Nie ma tu znaczenia, czy odpowiedzialni za katastrofę byli świadomi ryzyka jakie niesie zbyt mała ilość odwiertów geologicznych. Jak widać nadmierna oszczędność (mniej odwiertów sprawdzających podłoże) może w sumie przynieść wielomilionowe straty.

Zachodzi też pytanie, czy wykonawcy projektu zrobili wszystko zgodnie z dokumentacją architektoniczną i czy była zastosowana właściwa technologia przy podcinaniu zbocza. Jedno jest pewne. Zgodnie z obowiązującym prawem, ten kto sprowadza zdarzenie, które zagraża mieniu w znacznych rozmiarach, mające postać zawalenia się budowli, podlega karze - nawet jeśli działa nieumyślnie.

Zastępca prokuratora rejonowego w Cieszynie p. Barbara Dyląg oświadczyła, że: "nie ulega wątpliwości, iż prokuratura będzie prowadziła postępowanie w tej sprawie", a to oznacza, że są podstawy by przypuszczać, że zostało popełnione przestępstwo. Jak dalej się ta sprawa potoczy, to i tak nie będzie miało już wpływu na szybkość i koszty budowy Malinki. Może jednak będzie przestrogą dla budowlańców i ich przełożonych i w przyszłości nie będą nas denerwować podobne bardzo kosztowne buble...