Matti Hautamaeki mimo stosunkowo niezbyt zaawansowanego wieku należy już do skoczków legendarnych. Wiele lat startów i osiągnięcia, których niejeden starszy skoczek może mu pozazdrościć (w tym szesnaście wygranych w zawodach PŚ, które plasują go w pierwszej "10" wszechczasów). Niby nie należał do głównych bohaterów sezonu 2006/07, ale – znów – ukończył go w czołówce. A więc: Panie i Panowie po roku przerwy do najlepszej "10" PŚ wraca Matthi Hautamaeki.

9. Matti Hautamaeki (Finlandia) – 526 punktów (10/+2) / 14.07.1981

Początek sezonu miał – jak większość zawodników z czołówki niemrawy, ale… trzeba zauważyć, iż obok Morgensterna Hautamaeki jako jedyny z zawodników pierwszej "15" sezonu 2005/06 zdobył w Kuusamo punkty (za dwudzieste ósme miejsce). W Lillehammer było wszystko po staremu i Fina oglądaliśmy wśród dziesięciu najlepszych. Po pierwszej serii pierwszego konkursu bohater tego artykułu był trzeci – skok 127 metrów pozwolił mu na to, w drugiej – choć poprawił się o pięć metrów – spadł na pozycję siódmą. Dzień później sytuacja była odwrotna. Po pierwszej serii skok 127 metrów dawał mu miejsce siedemnaste, w drugiej, choć skoczył dwa i pół metra krócej awansował o osiem miejsc. Gorzej niż w Norwegii Matti radził sobie w Szwajcarii – tam był odpowiednio szesnasty (127 i 123 metry) i jedenasty (dwa razy po 128,5 metrów). Przed Turniejem 4 Skoczni zamykał pierwszą dziesiątkę PŚ.

W Turnieju Matti wypadł zdecydowanie nierówno. W Oberstdorfie skokiem na 126,5 metra w serii KO wygrał z jeszcze wówczas aktualnym mistrzem świata Benkovicem, ale furrory nie zrobił (drugi skok 120 metrów i dziewiętnaste miejsce). W Garmisch-Partenkirchen za to idealnie trafił w warunki – 125 metrów w słabym, jednoseriowym konkursie dało mu drugie miejsce (i o 0,1 notę wyższą niż Kasai, mimo iż Japończyk skoczył aż trzy metry dalej, dla porządku dodam też, iż rywalizował Matti z Damjanem) – najwyższe w sezonie. Jednak ten rezultat nie pociągnął Mattiego. Zawiódł w Innsbrucku. W pierwszej serii rywalem był przeciętny Descombes Sevoie – Fin pokonał go skokiem 116,5 i był dwudziesty piąty. W drugiej serii spartaczył – bo inaczej nazwać się tego nie da – skok 109,5 metra spowodował spadek na miejsce dwudzieste dziewiąte. W Bischofschofen wygrał z – nomen omen – Kasaiem, ale dwa skoki po 124 metry wystarczyły do zdobycia sześciu pucharowych punktów. Stąd niskie – dwudzieste – miejsce w Turnieju Czterech Skoczni. W PŚ dzięki Ga-Pa za to przesunął się – na pozycję dziewiątą.

Po Turnieju Matti zanotował lekki wzlot formy. W Vikersund w pierwszej serii osiągnął 190 metrów i był na niezłym, ósmym miejscu, ale w drugim skoku (201 metrów) znacząco je poprawił i wskoczył na najniższy stopień podium. W Zakopanem (gdzie przypomnijmy Matti wygrał w karierze aż trzy razy) znów była tylko jedno seria – Hautamaeki osiągnął w niej 131,5 metra co dało mu znów pozycję trzecią. W Oberstdorfie jednak jakby coś się zacięło. Po pierwszej serii pierwszego konkursu Matti był piąty (125,5 metra), ale ostatecznie skończyło się na lokacie piętnastej (122,5 metra), dzień później pierwszy raz nie zmieścił się w "30" – raptem 110,5 metra i trzydzieste piąte miejsce. Nikunen postanowił plasującego się na dziesiątym miejscu w PŚ Mattiego nie wystawiać aż do MŚ – zresztą podobną przerwę miała cała kadra "A" – co spowodowało jego spadek na pozycję dwunastą.

Odpuszczenie sobie konkursów nie pomogło – Finowie na MŚ zawiedli (z wyjątkiem tego, na którego nikt nie stawiał – Harriego Olli), Hautamaeki na K120 był osiemnasty (mimo tego, iż po pierwszej serii był ósmy – oddał skoki 118 i 116,5 metra), na K90 piętnasty (91,5 i 92,5 metra). Finowie nie zdobyli też medalu w drużynie (czwarte miejsce).

Mistrzostwa mistrzostwami, ale jak śpiewał zespół Queen – show must go on. Warto było zawalczyć o najlepszą "10" PŚ i udało się. W Lahti najpierw odbył się konkurs drużynowy – w nim Finowie byli trzeci, ale ciężko to nazwać jakąś rekompensatą. Indywidualnie Matti był dziewiąty po niesamowitym awansie z miejsca dwudziestego piątego (112,5 metrów, w drugim skoku 126,5). W Kuopio Matti był piętnasty (110,5 i 112,5). W Oslo po pierwszej serii Hautamaeki był tuż za pierwszą dziesiątką (117,5 metra – miejsce dwunasty), ale fatalny skok w drugiej serii (100,5 metra) pozwolił zająć przeciętną, dwudziestą piątą lokatę. Chwilowo spadł w PŚ na miejsce trzynaste, które jednak szybko poprawił. W Oslo znów była jedna seria – Matti skoczył w niej 113 metrów i przegrał tylko z Ammanem i Kochem. I tu mała refleksja. W sezonie było niewiele konkursów jednoseriowych – aż w trzech z nich na podium stał nasz bohater, któremu tylko raz udało się stanąć na podium w konkursie dwuseriowym. W PŚ wrócił na miejsce dwunaste.

Ostatnie konkursy sezonu rozegrały się Letalnicy zwanej Velikanką. W pierwszym z nich Hautamaeki był na przeciętnym, osiemnastym miejscu (193,5 i 194,5 metra), w PŚ awansował na bezpośrednie przedmurze dziesiątki. Dzień później było nieco lepiej (204 i 203,5 metra, miejsce trzynaste) – jednak Matti wciąż był jedenasty. By przeskoczył Vassiliewa i nieobecnego Uhrmanna musiał w ostatnim konkursie wypaść co najmniej bardzo dobrze. Udało się – w jedynej serii tym razem nie stanął na podium, ale skok 212,5 metra dał mu szóstą lokatę.

Sezon 2006/07 Matti miał równiejszy niż poprzedni, ale w sezonie 2005/06 zdarzały mu się większe wzloty (jak dwa zwycięstwa w Zakopanem i srebrny medal IO), więc nie wiem czy można uznać miniony cykl w wydaniu wielkiego Fina za lepszy. Pozostawiam to więc ocenie czytelników. Prognozy na sezon 2007/08 – w ciemno pierwsza dziesiątka.