Gdzie bije serce letnich skoków narciarskich? Biorąc pod uwagę zasługi związane z rozwojem tej dyscypliny odpowiedź może być tylko jedna, ale za to w trzech wersjach. Niemiec powie Erzgebirge, Czech Krusne Hory, a Polak - Rudawy. Wszystkie te określenia i tak dotyczą Vogtlandu. Saksońskie Klingenthal leżące tuż przy granicy z Czechami, to znany ośrodek sportów zimowych w Rudawach. Tak po polsku nazywane są tutejsze góry Erzgebirge. Kilkaset metrów dalej, po stronie czeskiej, znane są pod nazwą Krusne Hory. Niewysokie (najwyższy szczyt czeski to Klinovec - 1244 m, niemiecki- Fichtelberg - 1215 m), charakteryzowały się często brakiem wystarczającej ilości śniegu do uprawiania dyscyplin zimowych. To właśnie przez te trudności rejon Klingenthal stał się sercem skoków narciarskich na sztucznej nawierzchni.
Już 50 lat temu, 13 pażdziernika 1957 roku, na Vogtlandschanze Harry Glass, Helmut Recknagenden, Werner Lesser i Manfred Brenner oddali skoki na skoczni pokrytej matą zbliżoną nieco do dzisiejszego igelitu. To zapoczątkowało ideę letnich skoków. Hans Renner, mieszkaniec saksońskich gór Erzgebirge, trener narodowej drużyny NRD, jako pierwszy wynalazł sztuczną nawierzchnię, której właściwości pozwalały na oddawanie skoków latem. Bodźcem do szukania takich rozwiązań były Mistrzostwa Świata w Falun w 1954 r., gdzie wszystkim sportowcom i organizatorom dały w kość trudne warunki pogodowe i problemy z naśnieżeniem skoczni. Wprawdzie Hans Renner nie był pierwszym, który próbował rozwiązać ten problem, ale wcześniejsze próby przystosowania skoczni do skoków letnich nie miały jednak wiele wspólnego z tym, czym dzisiaj wyłożony jest zeskok. Można powiedzieć, że prekursorem skoków na innej nawierzchni niż śniegowa był Norweg Birger Ruud, legenda skoków narciarskich, dwukrotny Mistrz Olimpijski (1932, 1936). Jako ciekawostkę można podać, że strój skoczka narciarskiego-letniego wyglądał wtedy komicznie: bluza sportowa z długim rękawem, krótkie spodenki o dość szerokich nogawkach, białe podkolanówki, brak kasku, rękawic, gogli. Pierwszy swój letni skok takim stroju Birger Ruud zaprezentował publicznie w Berlinie w 1932 roku. Tamto wydarzenie jednak nijak się miało do dzisiejszych skoków. Dopiero nawierzchnia skoczni wymyślona przez Hansa Rennera, po namoczeniu stwarzała warunki do skakania jak na śniegu. Szybko ta idea chwyciła i już w latach 50 zaczęto oddawać skoki na matach. Wprawdzie próbowano najpierw tych eksperymentów na skoczniach małych, a rekordowy skok to zaledwie 41 metrów (Oberhof 1954 r.), ale to zapoczątkowało nową erę w skokach narciarskich. W 1974 roku rozegrano już turniej 3 skoczni Muhlleithen - Pohla - Oberwiesenthal. Do 2001 roku był to pierwszy turniej w zawodach światowych na sztucznej nawierzchni. A co dzisiaj słychać w Klingenthal?

Kiedy stara skocznia została w 1991 roku wyburzona, a władze Saksonii odmówiły wybudowania w to miejsce nowej, lokalna społeczność wzięła sprawy w swoje ręce i rok później założyła stowarzyszenie na rzecz odbudowy skoczni. Niestety przez wiele lat niczego nie można było zdziałać. Dopiero sukcesy Schmitta i Hannawalda sprawiły, ze na sprawę skoków zaczęto patrzeć inaczej. W 2003 roku ruszyły prace przy budowie nowej skoczni, a dzisiaj Klingenthal może szczycić się pięknym obiektem o nowoczesnej, bardzo ciekawej architektonicznie konstrukcji (pomieszczenie dla skoczków jest w formie przeszklonej kapsuły, a wieża sędziowska w formie przeszklonej rury). Zawodnicy bardzo chwalą sobie Vogtland Arena. Można tu oddawać naprawdę dalekie skoki (HS 140). Rekord tego obiektu należy do Rosjanina Siergieja Maslennikowa, który w 2006 roku poleciał aż na 144 metr (Puchar Świata "B" w kombinacji norweskiej). Bardzo dobrze czuje się tu Gregor Schlierenzauer, który podczas piątkowych treningów pobiłby letni rekord na igelicie, gdyby nie rygorystyczne przepisy odnośnie zmiany rozbiegu. Jednak to nie Austriak był w tym roku w Klingenthal na ustach wszystkich. Dzisiaj na Vogtland Arena najwięcej mówi się o Kamilu Stochu, który zadziwił wszystkich swoimi zwycięskimi skokami w Oberhofie. "Jesteście szczęściarzami. Macie Małysza, a teraz jeszcze macie młodego Stocha. Chyba będziecie teraz mieć stały abonament na podium" - tak sympatycznie o polskich zawodnikach mówili kibice z Chemnitz. "Świetny jest ten wasz młody bocianek ("storchen"). Mówię tak na niego, bo kiedyś nasz komentator zamiast Stoch powiedział Storch (bocian) i tak już zostało. Pięknie skacze, a do tego młodziutki, bardzo sympatyczny, skromny, uśmiechnięty i taki sweet!" - młodej Niemce z Auen aż śmieją się oczy, gdy sypie komplementami pod adresem Kamila.

Na piątkowym uroczystym rozdaniu numerów startowych Kamil Stoch został owacyjnie przywitany przez licznie zgromadzoną publiczność. Podobne emocje wzbudzał jedynie niezapomniany "ich" Martin Schmitt. Mniejsze brawa dostały takie gwiazdy jak Schlierenzauer, Morgenstern, Ammann. Kamil, słysząc jak gorąco przyjmuje go publiczność, uczynił w stosunku do niej miły gest - zdjął niebieską czapeczkę i teatralnym gestem ukłonił się nisko aż do ziemi. Wzbudziło to kolejną falę braw i sympatii do naszego skoczka.

Vogtland Arena, ulubione miejsce wielu zawodników, w tym roku doczekała się swojego hymnu (kompozycja de Stoeckwurzeln) i swojej maskotki. Pozostając sercem letnich skoków narciarskich, sama zajmuje w sercach sportowców i fanów specjalne miejsce...