Wczoraj kibice pod skocznią przyjaźnie przyjęli Svena Hannawalda. Przypomnijmy, że rok temu były gwizdy i rzucanie śniezkami. Teraz dużo śniegu nie ma, ale kibice zachowują się kulturalnie. Podobno wynika to z tego, że Sven niepotrzebnie po każdym udanym skoku szalał z radości przed polskimi kibicami. Hanni wygrał wczoraj 2 treningi, po czym nie wziął udziału w kwalifikacjach. W drugiej próbie otarł się o rekord Wielkiej Krokwi (zabrakło mu 0,5 m). Swoją radość okazywał bardziej powściągliwie niż zwykle - zamiast gestów triumfu, uniósł tylko dwa palce i szybko je opuścił.
Wszystkich Polaków zdziwiła wczorajsza decyzja Apoloniusza Tajnera, o wystawieniu tylko 8 skoczków do kwalifikacji (mieliśmy prawo do wystawienia 14). Okazało się jednak, że to nie decyzja naszego trenera. Podczas narady technicznej wszystkich ekip okazało się, że moglibyśmy wystawić 14 skoczków, pod jednym warunkiem. Zawodnicy muszą posiadać na swoim koncie przynajmniej jeden punkt zdobyty w konkursach o Puchar Kontynentalny (30 miejsce). Okazało się, że z grona 10 naszych skoczków taki warunek spełniają tylko Tomasz Pochwała, Wojciech Skupień, Wojciech Tajner i Grzegorz Sobczyk. Reszta (Jan Ciapała, Andrzej Dorula, Stefan Hula, Marcin Mąka, Mateusz Rutkowski, Krzysztof Styrczula) zostali skreśleni z listy startowej. To pokazało jak kiepską mamy reprezentację! Ani jeden nie kwalifikuje się do "trzydziestki" Pucharu Kontynentalnego !!!! To woła o pomste do nieba...
Wśród naszych "gwiazd" fatalnie spisał się Tomisław Tajner. Trzy razy nie trafił w próg, odbijał się metr za wcześnie. Robiąc takie błędy, skakać daleko się nie da. Może lepiej było nie wysyłać Kruczka, Śliwki i Długopolskiego na Uniwersjadę? Chociaż zawsze lepiej pochwalić się brązem na Uniwersjadzie, niż 40 miejscem na konkursię PŚ w Zakopanem...