Zakopiańskie Skibówki, duży dom rodziny Murańków. To tutaj znaleźli swoją przystań w czasie zgrupowania młodzi skoczkowie z Wisły wraz z trenerem Wojciechem Tajnerem. Jeszcze nie tak dawno słychać było głosy sceptyków, którzy powątpiewali w celowość powierzenia młodych skoczków Tajnerowi. Może były to głosy tych, których drażniło samo nazwisko, a może tych, którzy uważają, że najlepszymi trenerami są zdobywcy Pucharu Świata, mistrzowie olimpijscy, czy mistrzowie świata. Za wcześnie jest teraz oceniać wyniki pracy młodego trenera. Warto jednak dowiedzieć się jak postrzegają go jego podopieczni.
"Trener Wojtek jest surowy i wymagający. Dużo nas uczy i ma dużo cierpliwości". "To bardzo dobry trener, z nim to się chce trenować". „ "Umie pokazać jak trzeba skakać i jest fajny”. "Jest mocno wymagający, ale to dlatego, że się nami bardzo przejmuje i chce nas nauczyć dobrze skakać". "Jest uśmiechnięty, dobrze trenuje i cieszę się, że jest z nami". "Fajny trener!" "Trener Wojtek Tajner lubi nas, a my lubimy jego". "Treningi z nim są fajne, chociaż on dużo wymaga". "Najfajniejszy trener na świecie. Zawsze można na niego liczyć. Zawsze ma dla nas czas. I bardzo się przejmuje uczeniem nas. Do niego można przyjść z każdą sprawą!" – mali chłopcy z Wisły przekrzykują się mówiąc wiele pochwał pod adresem swojego szkoleniowca.

Jeszcze przed chwilą zajęci rozgrywanym między sobą meczem ping-pongowym, teraz wszyscy grupują się wokół mnie chcąc na dyktafon nagrać swoje opinie o młodym trenerze. A co na to Wojciech Tajner? Siedząc i pijąc kawę w domu Murańków, miałam okazję porozmawiać o trenowaniu najmłodszych, o skoczniach w Wiśle i różnych bolączkach trawiących nasze skoki. Moimi rozmówcami byli Wojciech Tajner i Donat Zniszczoł.


Skokinarciarskie.pl: Kiedy zdecydowałeś o zakończeniu kariery zawodnika, a zacząłeś trenowanie dzieci?

Wojciech Tajner: Pod koniec kwietnia tego roku.

Skokinarciarskie.pl: Co sprawia ci więcej satysfakcji, radości: skoki, czy trenowanie?

Wojciech Tajner: To jest zupełnie coś innego. Inna sprawa, a nawet inne podejście do życia. Trenowanie to większa odpowiedzialność. Nie ma miejsca na beztroskę. Już nie odpowiadam tylko za siebie. To coś niesamowitego jak się trenuje z tymi najmłodszymi dzieciakami, jak się uśmiechają, jak ufają. Widząc to człowiek dostaję "powera", aby coś z tych młodych wydobyć i ich nie zawieść. To bardzo zobowiązuje.

Skokinarciarskie.pl: Dzieci wystawiły ci laurkę, ale też powiedziały,że jesteś srogi, wymagający.

Wojciech Tajner: Jest tak: zawodnikom nie można popuścić. Trener nie może być za łagodny. Nie dotyczy to może tak bardzo tej grupy najmłodszych skoczków. To są jeszcze dzieci. Do nich potrzebna jest taka specyficzne, bardziej ciepłe, opiekuńcze podejście. No, ale 15-16 lat to są chłopcy, którzy potrafią wyczuć trenera i wykorzystać chcąc coraz więcej luzu. Nie można do tego dopuścić, trzeba trzymać krótko. Młodość ma swoje prawa, każdy z nas to pamięta. Trener jest od tego, aby pomóc tym młodym zawodnikom we wszystkim: w trenowaniu, organizowaniu czasu w czasie zgrupowań, niedopuszczeniu do głupich pomysłów. Podejmując się pracy trenera biorę na siebie dużą odpowiedzialność. Zdaję sobie z tego sprawę. Chcę się z tej roli wywiązać jak najlepiej.

Skokinarciarskie.pl: Twoje podejście do pracy trenera wydaje się być bardzo dojrzałe. Czytałeś pewnie na stronach internetowych, że jesteś za młody, aby podjąć taka pracę...

Wojciech Tajner: Może tak młodo wyglądam? Mam już jednak 27 lat. Są dużo młodsi trenerzy ode mnie. Najwyższy czas na zdobywanie doświadczenia w tej pracy.

Skokinarciarskie.pl: Czy nazwisko Tajner przeszkadza ci w karierze, czy pomaga?

Wojciech Tajner: Jest bez znaczenia, naprawdę. Ja też nie zwracam na to uwagi. Jeśli ktoś myśli, ze jest inaczej, to jest w błędzie. Ludzie zawsze będą gadać. Trudno. Prawda jest taka, ze sam pracuję nad swoją karierą. Staram się być dobrym trenerem, zdobywać doświadczenie w tej pracy i przekazywać dzieciakom.

Skokinarciarskie.pl: Jak uważasz, czy dobrym trenerem może być tylko dawny świetny zawodnik, zdobywca medali, czy to ma duże znaczenie?

Wojciech Tajner: Patrząc na różne sylwetki trenerów można śmiało powiedzieć, że nie muszą iść z sobą w parze sukcesy na skoczni jako zawodnika i sukcesy jako trenera. Jedno jest jednak konieczne: trener powinien mieć styczność z kadrą jako zawodnik. Powinien tam choć krótko być, otrzeć się o to, poznać wszystkie niuanse.

Skokinarciarskie.pl: Czy pracę z dziećmi traktujesz tylko jako kolejny stopień do dalszej kariery?

Wojciech Tajner: Zdaję sobie sprawę z tego, że przede mną jeszcze dużo nauki, ale coraz bardziej mi się ta praca podoba. Co będzie dalej ze mną, to będzie zależało tylko od wyników moich podopiecznych. Kariera trenera ściśle jest związana z karierą zawodników. Jakość trenera przekłada się na sukcesy skoczka. Zobaczymy co będzie. Ja się staram, daję z siebie wszystko. Czas pokaże. To kwestia paru lat, aby były jakieś konkretne wyniki. Teraz oceniam swoją pracę jako takie "ocieranie się" o trenerstwo, taka praktyka.

Skokinarciarskie.pl: Ile czasu poświęcasz na pracę z dziećmi?

Wojciech Tajner: Teraz, na zgrupowaniu, to 24 godziny na dobę. Mając tyle dzieciaków pod opieką – i tych małych, i tych starszych - muszę być dyspozycyjny cały czas, pełnić rolę nie tylko trenera, ale i ojca, przyjaciela, psychologa itd. Na przykład skoczkowie 15-16 letni wymagają specjalnie mojej czujności. To taki trudny wiek, ciężko jest... Poza czasem zgrupowań jest trochę inaczej. Dojeżdżam 35 km do Wisły na treningi. Są to zazwyczaj treningi popołudniowe. Wyjeżdżam z domu o 13, wracam ok. 20.

Skokinarciarskie.pl: Których zawodników wyróżniłbyś...

Wojciech Tajner: Oczywiście nasz Olek Zniszczoł. Patryk Dunajski też duże poczynił postępy ostatnio. Dawid Byrt rokuje duże nadzieje... Wielu jest świetnych chłopców!

Skokinarciarskie.pl: Wojtek, wyczuwasz sympatię tych maluchów do siebie? Jak myślisz, co ich w Tobie ujęło?

Wojciech Tajner: Staram się być otwartym człowiekiem. To zmiana dla mnie, bo kiedyś byłem o wiele bardziej zamknięty. Wzorem dla mnie jest Stefan Horngacher i jego szczerość do zawodników. Chłopcy, których trenuję przynoszą mi wiele radości. Na przykład taki Bartek... Chłopak ma problem wejść na belkę, ja mu pomagam, spokojnie tłumaczę co i jak. Patrzę potem na jego uśmiechniętą buźkę i radość z oddanego, udanego skoku... To coś niesamowitego! Chłopcy wiedzą, że mi na nich zależy. Mam doskonały kontakt z zawodnikami. Do niektórych ciężko było dotrzeć, ale jakoś mi się udało. Teraz na zgrupowaniu zajmowałem jeden pokój z 3 chłopakami. Rozmowy były na różne tematy. Z Dawidem Byrtem to nawet o dziewczynach rozmawialiśmy...

Skokinarciarskie.pl: To on ma już dziewczynę?

Wojciech Tajner: (śmiech) tak, Dawidek ma 8-9 lat, miał już dziewczynę, ale teraz szuka drugiej...

Skokinarciarskie.pl: A jak jest z Tobą? Masz już 27 lat...

Wojciech Tajner: No, ja jestem zakochany... w mieście Poznaniu...

Skokinarciarskie.pl: W mieście, czy w dziewczynie z Poznania?

Wojciech Tajner: W dziewczynie. Poważnie zaiskrzyło między nami ostatnio, jestem szczęśliwy...

Skokinarciarskie.pl: Ten wywiad zawiera dużo "miodu". Może widzisz, gdzie można dorzucić tu przysłowiową łyżkę dziegciu?

Wojciech Tajner: Skocznie, skocznie, skocznie. Skocznie i polityka. Wszyscy obiecują już parę lat, że będą zrobione. Boli mnie, jak ludzie przyjeżdżają na skocznię w Wiśle-Centrum, robią zdjęcia i dziwią się, że w miejscowości Małysza skocznie wręcz straszą. Tragedia! Niedawno mieliśmy trening na skoczni K-40. Zdarzyło się coś, co powinno wreszcie kogoś poważnie zastanowić i zmusić do działania. Otóż jeden z zawodników przewrócił się i paskudnie rozciął sobie ciało drutem wystającym spod zużytego igelitu!!! Jak tu na czymś takim szkolić dzieciaki? Władze nie potrafią nic zrobić dla skoków, nie potrafią wykorzystać chwili, sukcesów Adama... Wszyscy ci z "wyższej półki" tylko chodzą, dużo mówią, grzeją się w cieple sławy Adama... Tylko dużo słów. Tak jak w sejmie w Warszawie. Polityka, polityka, mało konkretnych działań, zero efektów.

Donat Zniszczoł: Warto jednak powiedzieć, że PZN nie ma obowiązków statutowych budowy obiektów. To należy do Ministerstwa Sportu, COSu. COS to jest nadal organizacja bardzo przestarzała. Struktury ma stare, pamiętające jeszcze nieboszczkę komunę. A ministerstwo w ogóle nie jest zainteresowane budową skoczni.

Wojciech Tajner: A może i dobrze, że skocznia w Wiśle popadła aż w taka ruinę. Sprawa dzięki temu stała się medialna i może w końcu ktoś tę sprawę ruszy... Tu potrzeba działania wielu osób. Tak jak w Zagórzu. Władze samorządowe Zagórza pojechały do Warszawy do ministra Lipca, zorganizowali pieniądze. Sami przygotowali resztę. Teraz nawet próbują ruszyć z budową 80-tki...

Donat Zniszczoł: Skocznie wiślańskie to skocznie klubowe i tereny pod nimi są tylko dzierżawione. Klub nie jest, niestety, właścicielem terenu. Miasto z kolei nie może inwestować nie na swoich gruntach – takie jest tłumaczenie... Grunty w Wiśle Centrum są dzierżawione od parafii, a Łabajowie należą do nadleśnictwa (czyli w efekcie do Skarbu Państwa). Nikt nie jest zainteresowany inwestycją na cudzym gruncie. Są czynione starania, aby wyodrębnić ten fragment gruntu w Łabajowie i formalnie przeznaczyć go na cele sportowe. Wtedy można będzie się starać o inwestora.

Wojciech Tajner: Zawsze była mowa, że Wisła jest przeinwestowana, a Zakopane nie doinwestowane jeśli chodzi o skoczków. A to nie jest prawda. Umowy sponsorskie umowami, ale sponsor nie załatwi wszystkiego. Tak jak "Doskonałe Mleko" nie zrobi wszystkiego w zakopiańskim klubie, tak "Ustronianka" w Wiśle nie załatwi wszystkich bolączek. Aby było dobrze muszą współdziałać wszyscy: COS, ministerstwo. władze samorządowe, działacze itd.

Donat Zniszczoł: To co się dzieje w polityce, te zawirowania, zmiany w ministerstwie – to wszystko też rzutuje na taką małą mieścinę jak Wisła. Teraz pani minister też nic dla nas nie zrobi. Ile ona będzie na tym stanowisku? 3 miesiące? I przyjdzie ktoś następny, następny, następny... A czas leci...

Wojciech Tajner: Najwyższe władze obiecywały igelit w Wiśle od dawnych lat. I co? I nic...


Dyskusja o problemach polskiego sportu jeszcze się długo miedzy nami toczyła... Kończąc ten artykuł chciałabym zwrócić czytelnikom uwagę, że młody szkoleniowiec Tajner, to człowiek bardzo zaangażowany nie tylko w swoją pracę, ale i w sprawy regionu, w którym mieszka i w którym pracuje. Mam nadzieję, że tych, którzy upatrywali w nazwisku jedynie młodego człowieka, odcinającego kupony od powiązań rodzinnych, ten artykuł wyprowadził z błędu. Nie tylko słysząc jak wypowiada się o swojej pracy, ale przede wszystkim widząc jak pracuje z młodymi sportowcami, jestem przekonana, ze polski sport w osobie Wojciecha Tajnera zyskał wspaniałego szkoleniowca , pasjonata oddanego polskim skokom...