Pierwszy start polskich skoczków w letnim cyklu Pucharu Kontynentalnego trudno uznać za udany. Dwaj tylko (Dawid Kowal i Sebastian Toczek) weszli do finałowej trzydziestki, zajęli jednak odległe miejsca. Dwaj również zostali zdyskwalifikowani (Kubacki, Kowal). "Nie ma się z czego cieszyć, oczekiwałem lepszej postawy od naszych młodych skoczków. Nie wpadam jednak w panikę. Stawka rywali była mocna, co cieszy, że w trzecim konkursie w Kranj nasi zawodnicy skakali już lepiej" - powiedział trener kadry B Adam Celej.
Taki występ naszej kadry B stawia jednak pod znakiem zapytania dalsze występy juniorów. Niewykluczone, że PZN podejmie decyzję, aby w konkursie w Oberstdorfie (4 i 5 sierpnia) wystąpili oldboye. "Decyzja PZN była taka, aby w pierwszych zawodach dać szansę młodym skoczkom. Teraz jednak zorganizujemy wewnętrzne eliminacje i na następne konkursy pojadą ci, którzy będą w nich najlepsi" - wyjaśnia trener Celej.

Decyzja - jaka by nie była - wywoła kontrowersje. Startująca polska kadra B to nie są przecież najlepsi nasi juniorzy. Mimo to - startując obok najlepszych juniorów z innych ekip i starszych doświadczonych zawodników - pokazali, że można w nich pokładać nadzieję. Czy zatem wycofanie ich z Pucharu Kontynentalnego będzie dobrą decyzją? Może warto jednak, nie bawiąc się w statystyki i obliczenia, dać im kredyt zaufania, bo wiadomo, że rywalizacja w takich konkursach jedynie może pomóc im w dalszej karierze. Oczywiście wewnętrzne eliminacje sprawiają wrażenie sprawiedliwego rozwiązania. Czy jednak przeskoczenie np. o metr juniora powinno dawać oldboyom bilet na konkursy? Miejmy nadzieję, że PZN wykaże się zdrowym rozsądkiem i podjęte decyzje będą mieć na uwadze jedynie dobro polskich skoków narciarskich.

Innym problemem jest dyskwalifikacja zawodników. Zupełnie nie przekonują mnie tłumaczenia, że działacze PZN nie wiedzą jak interpretować przepisy dotyczące kombinezonów. Jeśli były jakieś wątpliwości, to należało wyjaśnić je długo przed wysłaniem zawodników na konkurs. Ktoś chyba za to jest odpowiedzialny? "Działacze FIS bardzo skrupulatnie kontrolują kombinezony. Muszą być bardzo precyzyjnie uszyte, każde najdrobniejsze odstępstwo powoduje dyskwalifikacje. Ciekawe, że zakwestionowano strój Kowala, a był to kombinezon stary, a więc wielokrotnie sprawdzany. Kubacki natomiast miał nieco za długą nogawkę. To dla nas dobra nauczka, trzeba będzie z pedanterią podejść do tego problemu" - powiedział trener Adam Celej.

To wyjaśnienie zupełnie mnie nie usatysfakcjonowało. Wynika z tego, że juniorzy występują w starych kombinezonach. Puchar Kontynentalny to konkurs o wysokiej randze. Czy nie można startującym tam juniorom zapewnić odpowiednich kombinezonów? Poza tym po to są ustalane przepisy przez FIS, aby wszyscy mieli równe szanse startując na porównywalnym sprzęcie i w porównywalnych strojach. Tuż przed konkursem trener i zawodnicy powinni się zajmować czymś innym niż gorączkowe przeszywanie kombinezonów. Skoro nasi zawodnicy byli uwikłani w taką sytuację, to zajęcie przez nich miejsca w 30 jest wynikiem zupełnie usprawiedliwionym.

Nasuwa się jednak pytanie, czy w polskich skokach to tylko kombinezony wymagają poprawki, czy może powinna się przede wszystkim poprawić jakość działaczy odpowiedzialnych za interpretację przepisów i zapewnienie zawodnikom odpowiedniego sprzętu...