Podczas zgrupowania, jakie norweska ekipa skoczków odbyła w Kuopio, udało się nam zamienić dwa słowa także z zawodnikami. Na nasze pytania zgodzili się odpowiedzieć Anders Jacobsen - największa gwiazda ostatniego sezonu, oraz Sigurd Pettersen - jeden z bardziej doświadczonych reprezentantów Norwegii. Zapraszamy do lektury!


Skokinarciarskie.pl: Jak Wasze treningi tego lata? Jak forma w tej chwili?

Anders Jacobsen: Coraz lepiej. Nie jest jeszcze doskonała, przed nami jeszcze wiele pracy, ale cały proces treningowy przebiega dobrze.

Sigurd Pettersen: Zgadzam się z tym.


Skokinarciarskie.pl: Jak Twoje kolano, Anders?

A.J.: Nie jest jeszcze w najlepszym stanie, wciąż się kuruje. Odkryto w nim stan zapalny, właściwie nie tyle w samym stawie, co w jego otoczeniu. Zapalenie niestety nie znika, ponieważ nie mogę siedzieć i nic nie robić, i to też jest problem. Mam jednak nadzieję, że przed sezonem zimowym całkowicie wrócę do zdrowia.

Skokinarciarskie.pl: Mieliście do tej pory już zgrupowania...

A.J.: Pierwsze w Trondheim, na Graanasen. Drugie w Lillehammer, gdzie teraz można skakać latem, ponieważ skocznia nareszcie została pokryta igelitem. Do tej pory mogliśmy latem skakać jedynie w Trondheim.

Skokinarciarskie.pl: Na stronie Norweskiego Związku Narciarskiego znaleźliśmy informację o obozie w Pragelato - tam też byliście?

S.P.: Roar i Lars Bystoel tam pojechali, to był obóz dla dzieci, dla juniorów. Reszta drużyny trenowała w tym czasie w Lillehammer.

Skokinarciarskie.pl: Jaka w tej chwili panuje atmosfera w ekipie? Jak Wasze ogólne odczucia? Mika powiedział, że w porównaniu do zeszłego roku nastroje są teraz bardziej wyrównane...

A.J.: To prawda. Wydaje mi się, że jako całość drużyna jest w tej chwili silniejsza, niż była na tym etapie rok temu. Wówczas ja i Roar byliśmy w najlepszej formie, w tej chwili Bjoern Einar zaczyna świetne skakać, tak samo Sigurd, który niektóre skoki ma naprawdę bardzo dobre. Moja forma tym razem pozostawia jeszcze wiele do życzenia, ale wszystko idzie w dobrym kierunku, a to najważniejsze. Także poczucie lotu mam coraz lepsze.

Skokinarciarskie.pl: Sigurd, ostatni sezon pokazał, że masz problemy ze stabilizacją. Zajmowałeś całkiem dobre, ale także zupełnie kiepskie miejsca. Czy wiesz, co było przyczyną takiego braku stabilności? Co było problemem?

S.P.: Największe kłopoty miałem z pozycją dojazdową, którą w trakcie trwania sezonu trochę zmieniłem. Po zawodach w Neustadt wróciłem do kadry A, w której skakałem już do końca. Moja forma rzeczywiście się wahała, jednak zawsze miałem przynajmniej jeden dobry skok na każdej skoczni. Teraz nad tym pracuję, nad stabilizacją formy właśnie, ale cały czas także dopracowuję pozycję dojazdową.

Skokinarciarskie.pl: Jesteś doświadczonym skoczkiem, skaczesz w Pucharze Świata od wielu lat. Jak jest z Twoją motywacją?

S.P.: Nie mam z nią żadnego problemu. Skoki narciarskie są najlepszą rzeczą, jaką mogę robić, kocham skoki. Jak długo będę mógł, zamierzam kontynuować skakanie, a jeśli tylko uda mi się osiągać dobre rezultaty i pozostawać na wysokim poziomie, przyjemność będzie podwójna.

Skokinarciarskie.pl: Anders, Ty z kolei skakałeś swój pierwszy sezon w Pucharze Świata. W wywiadzie w Kuusamo powiedziałeś nam, że zadowoli Cię miejsce w dwudziestce najlepszych - a ostatecznie zostałeś drugim zawodnikiem PŚ. Jakie masz wrażenia z tego wspaniałego sezonu?

A.J.: Oczywiście było wiele zabawy. Pierwsze treningi na śniegu w Lillehammer rozpoczęły się bardzo dobrze. Miałem dobre czucie skoków i prawie każdy z nich był... cóż... świetny. Moja pewność siebie bardzo wzrosła. W Kuusamo, pomimo kiepskich warunków, skakałem na poziomie najlepszej dziesiątki. To także dodało mi pewności siebie, ponieważ były to pierwsze zawody Pucharu Świata, w jakich brałem udział. Tak to dalej poszło i było naprawdę przyjemnie, ponieważ wychodziło mi wszystko, co robiłem. Byłem nowy w ekipie i cała ekipa mnie wspierała, co było wspaniałe. W Engelbergu, gdzie odniosłem pierwsze zwycięstwo, czułem się jak w niebie, ponieważ każdy pragnie wygrywać. Każdy robi wszystko, żeby być najlepszy, by oddać te najbardziej doskonałe skoki. Właściwie do czasu Willingen wszystko układało się bardzo dobrze. Podczas Turnieju Czterech Skoczni musiałem sobie poradzić z ogromnym zainteresowaniem mediów, co było dla mnie nowością i było dość trudne. W takich chwilach liczy się drużyna, ludzie, którzy są wokół, którzy wspierają. Bez nich nie miałbym szans. Po Willingen byłem już naprawdę zmęczony i zacząłem tracić motywację, chociaż wciąż byłem jednym z najlepszych. Taki proces wypalenia. Potrzebowałem przerwy. Podsumowując jednak cały sezon, było naprawdę wspaniale.

Skokinarciarskie.pl: Czy masz jakieś szczególne wspomnienie z tego sezonu? Jakiś osobisty numer jeden, najważniejsza chwila?

A.J.: Innsbruck, Engelberg, Vikersund. Oczywiście wygrana w Turnieju Czterech Skoczni była czymś niesamowitym. Wszystkie konkursy drużynowe, ponieważ kiedy drużyna pracuje wspólnie na sukces, to jest świetne i przyjemne. Wszystko musi być tak jakby zorganizowane. Wszyscy muszą wszystko wiedzieć, a presja jest inna niż w konkursach indywidualnych. To mi się podobało.

Skokinarciarskie.pl: Powiedziałeś, że w którymś momencie byłeś zmęczony, co nie jest niczym dziwnym: sezon trwa cztery miesiące, a Ty skakałeś w nim pierwszy raz. To może wyczerpać...

A.J.: W czasie wyjazdów na zawody trzeba było znieść dużo szumu medialnego, wiele pytań - ale także po powrocie do domu wciąż czułem się presję. To było dla mnie nowe i nie tak łatwo było sobie z tym poradzić. Starałem się jednak podchodzić do tego ze spokojem, być sobą, być szczery, i jakoś mi się udawało, ale mimo wszystko pochłaniało trochę energii.

Skokinarciarskie.pl: W jednym z wywiadów dla norweskich mediów powiedziałeś, że tęsknisz za rodziną...

A.J.: Tak, czasami rzeczywiście tak było. Moja rodzina zawsze okazywała mi wielkie wsparcie i bez nich nie byłoby mnie w Pucharze Świata.

Skokinarciarskie.pl: Oni też za Tobą tęsknili?

A.J.: Och, nie sądzę. (śmiech) Na pewno cieszyli się, że mogą się mnie pozbyć w domu. (śmiech)

Skokinarciarskie.pl: Sigurd, skaczesz w Pucharze Świata od wielu lat. Czy możesz nam powiedzieć, co się przez ten czas zmieniło w Norwegii w kwestii skoków narciarskich?

S.P.: Filozofia Miki rozprzestrzeniła się wewnątrz Norwegii. Coraz więcej ludzi zna wytyczoną przez niego linię i pracuje według niej. Dla nas wyzwaniem jest ciągłe rozwijanie jego idei, uświadamianie pewnych rzeczy także dzieciom, które skaczą, wprowadzanie tego do ich programów treningowych, byśmy za kilka lat mogli z Andersem oglądać w telewizji świetnych norweskich skoczków.

Skokinarciarskie.pl: Jak z popularnością skoków narciarskich w Norwegii - czy ona się zmieniła jako taka?

S.P.: Pięć-sześć lat temu, kiedy Mika objął naszą reprezentację, nie było prawie żadnego zainteresowania skokami. Norweskie skoki narciarskie leżały z przetrąconym grzbietem, zupełnie się nie liczyły. Media śmiały się z nas. Kiedy przyszły sukcesy, media podążyły za nimi. Pierwsze dwa lata były bardzo stresujące dla norweskich skoczków, ponieważ szum mediów był ogromny w porównaniu do tego, co było wcześniej. Później to trochę opadło i ustabilizowało się na pewnym poziomie. Jednak coraz więcej ludzi ogląda skoki, mówią nam, że mają z tego radość.

A.J.: Podoba im się to, co widzą.

S.P.: Wydaje mi się, że jedną z rzeczy, która sprawiła, że jesteśmy tak popularni, jest to, że jesteśmy po prostu sobą, nie udajemy kogoś, kim nie jesteśmy.

A.J.: Jesteśmy po prostu skoczkami, a nie jakimiś supergwiazdami. Ludzie mogą widzieć samych siebie w niektórych z nas.

S.P.: Jesteśmy zwykłymi facetami.


Skokinarciarskie.pl: Jesteście zespołem. Oczywiście, każdy z was jest indywidualnością, jednak mimo to jesteście jedną z najlepszych drużyn skokowych na świecie. Trzymacie się razem, myślę, że to imponuje ludziom.

S.P.: To jest w sumie sport indywidualny i każdy powinien koncentrować się na sobie, jednak jesteśmy w stanie pokazać, że naprawdę jesteśmy drużyną i że wierzymy w siłę, jaka tkwi w drużynie. Tak, to też składa się na popularność.

Skokinarciarskie.pl: Odczuwasz popularność w swoim codziennym życiu?

S.P.: Czasami zatrzymują mnie obcy ludzie i mówią mi miłe rzeczy. Jakąś część ludzi obchodzi, kim jestem, mają swoją opinię - dobrą lub złą, co nie ma znaczenia. Oni mówią szczerze, co sądzą.

Skokinarciarskie.pl: Możesz jednak żyć w spokoju? Bo to jest problemem na przykład dla Adama Małysza.

S.P.: Mogę żyć w spokoju.

A.J.: W Norwegii jest zupełnie inaczej. Ja też mam spokój, żadnych problemów. Nikt nas nie niepokoi. Media mogą być czasem kłopotem, chociaż tylko czasem.


Skokinarciarskie.pl: Kiedy odczuwasz, że media posuwają się za daleko?

A.J.: Podczas sezonu. Gazety na przykład jednego dnia piszą, że Mika kazał im dać nam spokój, że potrzebujemy kilku dni oddechu, i jednocześnie dzwonią do nas dwieście razy w ciągu godziny. To raczej nie jest zostawieniem w spokoju i jest dość denerwujące. Są też takie sytuacje, że nie dzwonią do mnie - bo wtedy mogę po prostu powiedzieć "nie" - ale dzwonią do mojej babci, do mojej młodszej siostry, pytają: "Gdzie jest Anders?" Uważam, że to nie jest w porządku.

Skokinarciarskie.pl: Co z popularnością wśród fanów, wśród ludzi, którzy lubią i interesują się skokami narciarskimi? Czy to jest ciężkie?

S.P.: W Norwegii jest tak, że starsi ludzie przysyłają listy, piszą w nich różne rzeczy, bla bla bla. My czasami odpisujemy. Wydaje mi się jednak, że ogólna opinia jest taka, że jesteśmy normalnymi ludźmi. Nie ma jakiejś szczególnej kultury fanowskiej.

Skokinarciarskie.pl: A poza Norwegią?

A.J.: Zjawisko jest znacznie większe. W Polsce, Niemczech, Austrii popularność jest naprawdę duża. Nie wiem, jak wiele poczty fanowskiej dostałem tego lata, ale gdybym miał trzymać w domu wszystkie listy od fanów, byłoby ich strasznie dużo. Poniekąd jest to przyjemne. Najczęściej fani chcą autografu czy zdjęcia, a to naprawdę nie jest wielki problem: wsadzić do koperty i wysłać z powrotem, więc jest ok.

Skokinarciarskie.pl: A co z propozycjami matrymonialnymi?

A.J.: Dostałem jedną z Vikersund, podczas konkursu lotów. (śmiech) Jedna z dziewcząt na widowni, przy wybiegu, zaproponowała mi małżeństwo. Ale jakoś nie nawiązałem kontaktu.



Drugą część rozmowy zamieścimy wkrótce.
Tekst i foto: Katarzyna Clio Gucewicz i Sonja Kołaczkowska.