Podczas wspominanego wcześniej zgrupowania Norwegów w fińskim Kuopio udało się nam porozmawiać z oboma asystentami głównego szkoleniowca norweskiej reprezentacji: Geirem Olem Berdahlem, który na co dzień zajmuje się grupą z Trondheim (Roar Ljoekelsoey i Anders Bardal) oraz Jermundem Lunderem, odpowiedzialnym za przygotowania grupy południowej (Anders Jacobsen, Sigurd Pettersen, Bjoern Einar Romoeren i Tom Hilde). Zapraszamy do lektury pierwszej części wywiadu.



Skokinarciarskie.pl: Odbyliście już kilka zgrupowań tego lata. Jak układają się treningi ekipy norweskiej? Jak wasze wrażenia do tej pory?

Geir Ole Berdahl: Początek przygotowań mieliśmy naprawdę dobry, pierwsze zgrupowanie odbyło się w Trondheim, w zeszłym tygodniu chłopcy skakali w Lillehammer. Ja niedawno wróciłem z Pragelato, gdzie byłem z Roarem Ljoekelsoeyem i Larsem Bystoelem.

Jermund Lunder: Ja byłem w tym czasie z resztą drużyny w Lillehammer.

G.O.B.: Treningi w Kuopio układają się świetnie, pogoda nam dopisuje, mogliśmy wypróbować kilka opcji treningowych i codziennie staramy się robić coś innego. Jeśli chodzi o poziom treningów, to nie jest on być może najwyższy, ale każdy z chłopców pracuje nad poszczególnymi rzeczami. Wszystko jest w porządku.


Skokinarciarskie.pl: Mika (Kojonkoski) mówił, że macie w Kuopio niemalże idealne warunki...

J.L.: Z warunkami się zgodzę. Zeszłego lata byliśmy tu dwa razy i wówczas mieliśmy mniejsze szczęście - pogoda dopisała nam tylko w jeden dzień, więc naprawdę jesteśmy szczęśliwi, że teraz możemy w pełni wykorzystać czas na treningi.

Skokinarciarskie.pl: Macie tu jeszcze jakieś treningi poza skocznią, jakiś konkretny plan zgrupowania? Co porabiacie w wolnym czasie?

G.O.B.: W większej mierze mamy treningi na skoczni, a po południu najczęściej ćwiczenia fizyczne. Codziennie - już po treningach - rozmawiamy z poszczególnymi skoczkami, oglądamy skoki, które wcześniej nagraliśmy, analizujemy je, mówimy chłopcom, co robili źle, omawiamy plan na kolejny dzień. Można powiedzieć, że na dobrą sprawę cały czas poświęcamy treningom. Dziś akurat postanowiliśmy dać chłopakom trochę odpocząć, co oznacza, że mieliśmy jedynie poranne treningi na skoczni, a po nich lekki trening siłowy - teraz zaś wszyscy mają trochę czasu wolnego. I to jest dobre. (śmiech)

Skokinarciarskie.pl: Jakie macie plany na dalszy sezon przygotowawczy - i na lato ?

G.O.B.: Po tym zgrupowaniu zaplanowany jest dwutygodniowy urlop. Dla skoczków jest już przygotowany program treningowy, każdy z nich dostanie indywidualnie opracowany plan, który będą punkt po punkcie realizować, w tym czasie mają odpoczynek od skoków. Potem spotykamy się na kolejnym zgrupowaniu w Lillehammer.

Skokinarciarskie.pl: A co z Letnią Grand Prix - będziecie brać udział w całym cyklu zawodów?

G.O.B.: Nie

J.L.: W planach mamy Courchevel i Pragelato, do Hinterzarten natomiast mamy zamiar wysłać kadrę B. Pojedziemy jeszcze do Oberhofu i Klingenthal.


Skokinarciarskie.pl: Czyli nie będziecie Was w tym roku w Zakopanem?

J.L.: Na pewno nie będzie kadry A.

G.O.B.: Najprawdopodobniej wybierze się tam, podobnie jak do Hinterzarten, kadra B. Jesteśmy zdania, że cały cykl LGP jest zbyt długi i męczący dla skoczków, ponieważ musimy dużo podróżować i na sam dojazd musimy liczyć dwa dni. Aby mieć dobry rytm i lekkość w czasie treningów, postanowiliśmy odpuścić sobie kilka konkursów w lecie. To ważne, chcemy, by skoczkowie na rozpoczęcie sezonu zimowego byli przygotowani.


Skokinarciarskie.pl: Geir Ole, jesteś z ekipą od czasu, gdy objął ją Mika Kojonkoski. Jak układa się Wam współpraca? Jak Ci się generalnie pracuje na stanowisku trenera? Jakie masz odczucia, gdy popatrzysz wstecz?

G.O.B.: No cóż, na początku cała współpraca z Miką była dla mnie nowym doświadczeniem, tak samo jak praca z kadrą A. Wcześniej zajmowałem się kadrą juniorów, więc musiałem się przede wszystkim wiele nauczyć, ponieważ nagle znalazłem się na innym poziomie. Miło było mieć Mikę jako mentora, jako nauczyciela. Nauczyłem się bardzo dużo, rozwinąłem się jako trener. Cały ten okres do dziś wspominam jak najlepiej.

Skokinarciarskie.pl: A wcześniej - uprawiałeś jakiś sport?

G.O.B.: Byłem skoczkiem, skakałem do 1991 roku. Potem zostałem trenerem klubu w Trondheim, a następnie spędziłem trzy lata w gimnazjum sportowym w Lillehammer. W 1997 wróciłem do Trondheim, zostałem szkoleniowcem Tronderhopp Team i głównym trenerem klubowym. W międzyczasie zdobyłem dyplom z wychowania fizycznego.

Skokinarciarskie.pl: Jermund, Ty do drużyny dołączyłeś rok temu - jak Tobie układa się współpraca z trenerami i drużyną? Co robiłeś, zanim zostałeś asystentem Miki Kojonkoskiego?

J.L.: Byłem szkoleniowcem klubu Kollenhopp w Oslo. Zacząłem od pracy z juniorami i pracowałem z tą grupą, od kiedy skończyli 14 lat do momentu, gdy dołączali do ekip seniorów. Studiowałem w Norweskiej Szkole Nauk Sportowych w Oslo. W zeszłym roku opiekowałem się kadrą juniorską Norwegii. A później miałem ogromne szczęście dołączyć jako asystent do kadry A.

Skokinarciarskie.pl: A co z matematyką? Znaleźliśmy informację, jakobyś studiował matematykę...

Jermund Lunder: Moim głównym kierunkiem było wychowanie fizyczne i biomechanika. Licencjat robiłem jednak z matematyki i miałem dylemat, jaką dalej drogę obrać, ale w końcu się zdecydowałem na to pierwsze.

Skokinarciarskie.pl: Ty także uprawiałeś jakiś sport przed rozpoczęciem kariery trenerskiej?

J.L.: Nie. (śmiech) To żart. Zajmowałem się kombinacją norweską, którą uprawiałem do 18-go roku życia. Byłem nawet w kadrze juniorskiej, ale ostatecznie postanowiłem zakończyć przygodę ze sportem - rezultaty jakie osiągałem w biegach nie były zbyt dobre, więc zająłem się nauką.

Skokinarciarskie.pl: Jako trenerzy dużo podróżujecie, rzadko bywacie w domu - jak sobie z tym radzicie? Macie rodziny?

J.L.: Tak, mam 18-miesięcznego syna i partnerkę. Nie wiem, ile w sumie byłem w drodze, na pewno dużo. Było mi trudno. Ale jeśli chodzi o życie rodzinne, to moja partnerka często nam towarzyszyła na zawodach Pucharu Świata. Poznała drużynę, dowiedziała się trochę o mojej pracy, którą jest zresztą bardzo zainteresowana. Po tych doświadczeniach łatwiej było jej znieść rozłąkę. Jeśli życie rodzinne funkcjonuje, to dla mnie osobiście liczne podróże nie stanowią żadnego problemu. Bardzo zresztą je lubię.

G.O.B.: Zgadzam się całkowicie z Jermundem, chociaż nie mam dzieci. Łatwiej jest znieść to wszystko, gdy w życiu osobistym wszystko się układa, gdy bliscy rozumieją, o co chodzi w tym, co robisz zawodowo. Muszą zrozumieć, że praca stanowi część życia, w przeciwnym razie obu stronom jest ciężko.



Drugą część wywiadu opublikujemy wkrótce.

Tekst i foto: Katarzyna Clio Gucewicz i Sonja Kołaczkowska.