"Jednostka! Co komu po niej?!
Jednostki głosik cieńszy od pisku.
Do kogo dojdzie? - ledwie do żony!
I to, jeżeli pochyli się blisko..."
Ten wiersz Władimira Majakowskiego będą mogli sobie obrać mieszkańcy Soczi jako motto. Euforia po wyborze Soczi jako gospodarza Zimowych Igrzysk Olimpijskich nie dotyczy wcale zwykłych mieszkańców tego miasta. Dla niektórych zaczęła się era strachu o jutro. W każdym cywilizowanym kraju, w którym stosunki własnościowe oparte są na zasadach prawa rzymskiego, mieszkańcy domów przeznaczonych do rozbiórki mogliby liczyć na jakieś odszkodowania. Wszędzie, ale nie w Rosji. Oczywiście organizacja Olimpiady powinna leżeć w interesie wszystkich. Ale co mogą powiedzieć wysiedlani na siłę mieszkańcy, którzy nie dostaną rekompensaty za utraconą ziemię? Rzecznik prasowy społecznego komitetu organizacyjnego 22. Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Soczi powiedział, że nie ma mowy o jakiejkolwiek rekompensacie, a ustalenie właścicieli ziemi pod burzonymi domostwami nie jest przecież ani proste, ani ważne - ważny jest tylko "wspólny cel - Olimpiada". Jednostka w Rosji nigdy się nie liczyła i - mimo zapewnień władz o demokracji - nadal się nie liczy. Rdzenni mieszkańcy Soczi żyją w na wpół rozwalonych barakach bez kanalizacji, wody, stale dostępnego prądu. To jasne, że takie miejsca muszą z Soczi zniknąć i znikną. Pytanie tylko, gdzie i w jakie warunki zostaną przesiedleni na siłę ich mieszkańcy. Nie dotyczy to zresztą wcale jednostek, ale ok. 1500 osób. Rosję teraz czeka wielkie wyzwanie - oprócz stworzenia obiektów sportowych, budowy dróg, lotniska, powinna w cywilizowany sposób potraktować wysiedleńców, których domostwa w związku z Igrzyskami zostaną zrównane z ziemią. Soczi w tej chwili, oprócz plaży, może się pochwalić jedynie dyskotekami, zjeżdżalniami wodnymi, salonami gier, barami i willami bogatych mieszkańców. Obrzeża to ruina, bieda i nędzna wegetacja przeciętnych mieszkańców. W samej Rosji są przeciwnicy organizowania Olimpiady w tym rejonie. Powstała nawet organizacja "Przeciw Olimpiadzie 2014 w Soczi", która demonstrowała w Moskwie na Placu Majakowskiego. Jej uczestnicy urządzili teatralny prawie protest chodząc na nartach wokół pomnika Majakowskiego. Prowadzący pochód miał założoną na twarz maskę - wizerunek Putina. Demonstracja została rozgoniona przez milicję.

Innym problemem Rosji związanym z organizacją Olimpiady jest kwestia bezpieczeństwa. Soczi jest bowiem w niewielkiej odległości od niespokojnej Czeczenii i republik Północnego Kaukazu, gdzie często dochodzi do zamachów terrorystycznych i walk z bojownikami islamskimi. Media już teraz cytują oświadczenia działającej w Dagestanie organizacji terrorystycznej "Dzamaat", która zagroziła zamachami w olimpijskim Soczi. Prorządowa "Rosijskaja Gazieta" oszacowała, że dla zapewnienia bezpieczeństwa trzeba będzie zmobilizować minimum 54 tysiące funkcjonariuszy milicji.

Jeszcze inną bolączką Rosji jest tez przestarzała infrastruktura komunalna i związane z tym awarie. W lutym tego roku wiatr i śnieg pozbawiły na dwa dni prądu całe wybrzeże Morza Czarnego, w tym Soczi. Nie działało ogrzewanie, nie było ciepłej wody. Dzień po wyjeździe delegacji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego nastąpiła kolejna awaria - tym razem rurociągu, czego efektem było pozbawienie mieszkańców dopływu gazu.

Tak więc, gdy minie wielka euforia związana z wygraną Rosji, kraj ten będzie musiał się zmierzyć z wieloma problemami. Jak zapewnił Władimir Putin, Soczi - mimo tych wszystkich trudności - stanie się wspaniałym rosyjskim centrum sportów zimowych, a państwo da pełne gwarancje rządowe, że znajdą się pieniądze na ten cel. Starania Rosji popierali znani sportowcy, m. in. Katarina Witt, Mark Girardelli, Jewgienij Pluszenko, Maria Szarapowa, Aleksander Popow. Niektórzy uważają, że wpływ na przebieg wyboru gospodarza igrzysk miał fakt, iż rosyjski gigant branży energetycznej, Gazprom, jest jednym z głównych sponsorów Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego... Jeszcze przed wyborem organizatora Zimowych Igrzysk Olimpijskich, rosyjskie władze były pewne zwycięstwa kandydatury Soczi i wyposażyły swoich milicjantów w kieszonkowe rozmówki rosyjsko-angielskie, -niemieckie, -francuskie, aby przez najbliższe siedem lat podszkolili się na tyle, aby móc porozumieć się z gośćmi Olimpiady... Zakrawa to na nieco złośliwy żart sceptyków sukcesu Rosji. Miejmy jednak nadzieję, że sprawdzi się teoria, że tam, gdzie widać początkowo najwięcej trudności, tam końcowy efekt zachwyci wszystkich. Tego życzę organizatorom, a przede wszystkim sportowcom i całej rzeszy kibiców.