Einsiedeln szykuje się już na sobotni Szwajcarski Dzień Skoków. Mimo świętowania aż w 4 ośrodkach, to właśnie tutaj zaplanowane są główne obchody. Oprócz zachęcania i przybliżania dzieciom tajników tego sportu, przewidziane jest godzinne spotkanie fanów z Andreasem Kuettelem oraz najważniejsze wydarzenie – otwarcie Szwajcarskiej Szkoły Skoków Narciarskich. Dzień przed uroczystością trudno zauważyć jakiś wzmożony ruch wokół skoczni. Wprawdzie przed południem trwały treningi na trzech skoczniach, ale brak było jakichkolwiek informacji o sobotnim programie. Jedynie w centrum Einsiedeln, w biurze turystycznym, mały plakat informował o planowanej imprezie.
Sam kompleks skoczni wygląda imponująco. Doszła czwarta, maleńka skocznia, na której przyszli mistrzowie będą oddawać swoje pierwsze w życiu skoki. Brak jest jeszcze trybun, wszystko wokół porośnięte jest trawą, na której... pasą się barany. Nawet w obrębie wielkiej skoczni zrobiony jest dla nich mały zadaszony kojec. Miejmy nadzieję, że w czasie skoków to nie tam znajdować się będzie centrum prasowe...

Einsiedeln to piękna miejscowość wysokogórska, położona nad jeziorem, jak również znane od XII wieku miejsce kultu maryjnego (szwajcarska Częstochowa). I taką by pewnie tylko została, gdyby nie pewien angielski major. To dzięki niemu Einsiedeln stało się także największym szwajcarskim centrum sportowym związanym ze skokami narciarskimi. Harrej Richard Catrall, zmarły 13 lat temu angielski oficer, zapisał w swoim testamencie ogromne pieniądze na wielki cel sportowy. 1 kwietnia 2003 roku Szwajcarzy dowiedzieli się , że milion franków szwajcarskich z tego spadku zostanie przeznaczona na budowę skoczni w Einsiedeln. I nie był to żart primaaprilisowy. Dzięki temu spadkowi mogła ruszyć budowa.

Oczywiście nie obyło się bez kłopotów. Wprawdzie Szwajcarom nie obsunął się grunt na zeskoku, jak na naszej Malince, ale też planowany koszt budowy rozminął się znacznie z rzeczywistością. Początkowo kosztorys zakładał wydatek 8,5 miliona franków na budowę skoczni, w rzeczywistości kwota ta urosła do 13, 5 miliona. Już w tej chwili Szwajcarzy zalegają z płatnościami (2,5 miliona). Kanton Schwyz próbuje pomóc wybrnąć z tej trudnej sytuacji i postanowił przeznaczyć na ten cel dodatkowe 200 000 franków z  dochodów z Lotto. Otwarcie Szwajcarskiej Szkoły Skoków też przyczyni się do zmniejszenia zadłużenia. Wykonawca testamentu i zarazem pełnomocnik spadkodawcy postanowił bowiem z tego powodu dodatkowo dofinansować Einsiedeln o dalsze pół miliona franków. Nam, Polakom, też przydałby się taki szczodry angielski oficer. Może wtedy szybciej doczekalibyśmy się skoczni w Wiśle i Szczyrku…