Już jutro komisja FIS ma rozpatrywać projekt zmian przepisu o współczynniku ciała BMI. Jeśli nowe przepisy zostaną zatwierdzone, Adam Małysz, aby zostać przy dawnej długości nart, musiałby w czasie sezonu ważyć 55,5 kg. Sam Małysz nie jest zachwycony ewentualnymi zmianami. "Wyższa waga ciała spowodowałaby większą szybkość na rozbiegu, która i tak już jest wysoka. Za to w powietrzu latalibyśmy ciężsi, więc tupnięcia nartami na zeskoku byłyby mocniejsze, co oznacza większe przeciążenia stawów" - niepokoi się nasz mistrz.
O nadchodzącym sezonie mówi ze spokojem: "Wkraczam w kolejny etap życia i cieszę się, że mam motywację. Nie myślałem jeszcze o ewentualnym starcie na igrzyskach w Vancouver w 2010 roku, chociaż każdy mnie do tej olimpiady popycha, mówiąc, że będę miał wtedy dopiero 32 lata. Przed osiemnastką chciało się ciągle mieć więcej, a teraz jak najmniej. Czas tak leci, że ani się człowiek obejrzy, a już będzie na emeryturze. Trzeba korzystać z życia i cieszyć się tym, co się ma" - dodaje Małysz.