Już w przyszłym tygodniu będzie prawdopodobnie wiadomo, czy Adam Małysz będzie musiał zamienić przysłowiową bułkę z bananem na golonkę. A wszystko przez ewentualną zmianę regulaminu, dotyczącą współczynnika BMI.
Jednym z pomysłów obradującej na Słowenii Międzynarodowej Federacji Narciarskiej jest podwyższenie współczynnika BMI z 20 do 20,5. A co to oznacza, wszyscy wiemy - albo konieczność przybrania na wadze, albo skakanie na krótszych nartach. Polskie środowisko narciarskie głośno protestuje przeciwko takim zmianom. Dla Adama Małysza zmiany te nie są niczym dobrym. Zresztą w liście skierowanym do FIS podaje szczegółową analizę, wg której wynika, że podwyższenie współczynnika BMI nie poprawi nic w kwestii dbania o zdrowie zawodników, a spowodować może jedynie wyeliminowanie ze światowej czołówki wielu świetnych zawodników.

Jednak słyszy się głosy, że taki protest to jedynie próba zapewnienia niektórym starszym i bardziej filigranowym zawodnikom ich miejsca w czołówce. Dyrektor Pucharu Świata Walter Hofer jest zwolennikiem zmiany przepisów. Sugeruje, że młodzi zawodnicy przy obowiązujących przepisach mają mniejsze szanse niż filigranowi "starzy" mistrzowie. Dlatego, patrząc perspektywicznie, podwyższenie współczynnika BMI ma sens.