Niemcy pokusili się przeprowadzić wśród czytelników ankietę, której celem było wyłonienie skoczka, który najbardziej ze wszystkich zasłużył na miano najlepszego w minionym sezonie zimowym. Nominowanymi do tego tytułu byli: Anders Jacobsen, Simon Ammann, Gregor Schlierenzauer, Adam Małysz i Michael Uhrmann. Kandydatura tego ostatniego zapewne związana była z faktem, że był to nawyżej sklasyfikowany Niemiec (10 pozycja w PŚ).
Początkowo Uhrmann był wielką nadzieją Niemców, lekarstwem na niepowodzenia Georga Spaetha. Był czas, że w ostatnim sezonie zimowym zdarzyło mu się skoczyć najlepiej ze wszystkich. To z jego osobą Niemcy robili sobie wielkie nadzieje na Mistrzostwach Świata w Sapporo. Niestety, całkiem nieźle skaczący Uhrmann wywrócił się w czasie treningu na Okurayamie i doznał poważnej kontuzji śródstopia, która wykluczyła go z dalszych rozgrywek.

Niemieckich kibiców biorących udział w ankiecie ujął swoją twardą, zdecydowaną postawą, gdy na spekulacje dziennikarzy odnośnie zakończenia przez niego kariery odpowiedział: "... jestem pewien, że sobie poradzę. W przyszłym sezonie wracam na skocznie. Chcę współzawodniczyć z innymi skoczkami, a przede wszystkim chcę znów znaleźć się na podium. Jestem wytrwały, konsekwentny i wiem, że dopnę swego".

Dla tych zatem, co na niego głosowali (1,4% ankietowanych), kryterium wyboru stanowiła postawa godna sportowca, a nie medale i tytuły. Innym kryterium kierowali się głosujący na Andersa Jacobsena (3,7% wszystkich głosów) i Gregora Schlierenzauera (2,1%). Tu dostrzeżono młodość. Obydwaj młodzi skoczkowie jak burza szli przez konkursy wzbudzając podziw nie tylko kibiców, ale i bardziej doświadczonych zawodników. Włączony do kadry w drodze castingu Anders Jacobsen okazał się czarnym koniem Pucharu. Ci, którzy powątpiewali w jego umiejętności i talent po występie w Kuusamo (144,5 metra podczas treningu, 3 miejsce w konkursie) i wyniki przypisywali jedynie warunkom pogodowym, już w kolejnych konkursach musieli zweryfikować swoje zdanie. Jacobsen skakał z konkursu na konkurs coraz lepiej, czego ukoronowaniem było wygranie Turnieju Czterech Skoczni i II miejsce w ostatecznej klasyfikacji pucharowej. Złosliwi żartują, że powodem tak licznych zwycięstw Jacobsena był brak strachu podczas skoków spowodowany słabym wzrokiem...

Głosujący z kolei na Simona Ammanna (9,7 %) wskazywali na długo oczekiwany come-back Szwajcara i jego umiejętność wygrywania najważniejszych imprez sportowych (Olimpiada, MŚ). Wprawdzie zauważono, że lądowanie Ammanna odbiega od ideału - wielu tytuł mistrza świata przyznałoby Harriemu Olli - to jednak dobre występy od pierwszego, do ostatniego konkursu zrobiły swoje. Sam Ammann niewiele robił sobie z zarzutów, że brak telemarku powinien pozbawić go szansy na złoto. "Oceniało międzynarodowe jury. Nie powinno się dyskutować z werdyktem sędziów" - tym stwierdzeniem kończył jakiekolwiek dyskusje na ten temat.

Najwięcej głosów dostał Adam Małysz (83,1 %). Zdeklasował rywali w podobnym stylu jak na Miyanomori. Planica, to już była jedynie kropka nad "i"... "Małysz to żywa legenda", "Małysz to instytucja", "Małysz to najlepszy produkt polski", "Małysz to dobro narodowe Polski" - tych określeń jest tak wiele, że chyba należy tylko powtórzyć za Bartoszem Hellerem i Simonem Ammannem: "Małysz... i wszystko jasne!"...

Niezależnie od tego w ilu konkursach Małysz będzie brać udział, niezależnie od tego ile razy jeszcze będzie w swojej karierze stać na podium, niezależnie od tego jakie jeszcze trofea dorzuci do swojej kolekcji - już teraz jest wzorem dla całej rzeszy młodych sportowców i wielkim człowiekiem dla wszystkich, niezależnie od narodowości. I tak już zostanie.