Simona Ammanna nie trzeba przedstawiać. Dwa złote medale Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostwo Świata, trzecie miejsce w lotach oraz Turnieju Skandynawskim, wygrane w konkursach Pucharu Świata to sukcesy mówiące same za siebie. Sympatyczny Szwajcar, mimo iż od kilku lat należy do światowej czołówki, nadal wyznacza sobie nowe cele. W rozmowie z "BravoSport" podsumowuje miniony sezon, opowiada o swoich tegorocznych sukcesach oraz marzeniach, które zamierza zrealizować podczas najbliższej zimy.
"Bez wątpienia najważniejszym wydarzeniem minionego sezonu jest mistrzostwo świata. Dzięki niemu jestem człowiekiem spełnionym. Wszedłem do historii. Do mistrzostwa olimpijskiego dołożyłem mistrzostwo świata. Świetnie!" - stwierdza Szwajcar.

Na pytanie o brak motywacji po zdobyciu tylu tytułów bez wahania odpowiada: "Nie sądzę. Raczej pozwoli mi to spokojniej przygotowywać się do kolejnych sezonów i zdobywać następne laury. Moim następnym zadaniem jest triumf w Turnieju Czterech Skoczni. Dzięki zwycięstwu w TCS dołączyłbym do wielkiej 7 skoczków, którzy mają w swoim dorobku mistrzostwo świata, olimpijskie oraz zwycięstwo w tym turnieju. Oczywiście chciałbym również wygrać PŚ" - dodaje podopieczny Berniego Schoedlera.

"W tym sezonie zdziwiła mnie pogoda. Szczególnie podczas pierwszych zawodów powodowała, że wyniki były bardzo dziwne. Na przykład w Kuusamo Adam był faworytem, a z powodu wiatru wylądował poza czołową "30". To mnie zaskoczyło" - mówi Ammann.

Zapytany, czy treningi na igelicie stały się receptą na sukces w sezonie zimowym odpowiedział: "Za dużo skakaliśmy na igelicie, a Adam Małysz oddał bardzo dużo skoków na śniegu. Obaj odnieśliśmy w tym sezonie sukcesy. Czyli nie ma reguły".

Miejmy nadzieję, że szwajcarski skoczek nadal będzie odnosił sukcesy na miarę swojego talentu, zaś nam nie pozostaje nic innego, jak życzyć mu kolejnych wygranych konkursów.