Anders Bardal: Jesteśmy oczywiście szczęśliwi, że trochę zbliżyliśmy się do Austrii - w ostatniej rundzie mieliśmy nawet wyższą notę, więc odnieśliśmy małe zwycięstwo. W przyszłości potrzebne są nam po prostu dwie dodatkowe serie, by wreszcie z ekipą Austrii wygrać. Według mnie konkursy drużynowe to dobra zabawa. Oczywiście bardzo wiele zawdzięczamy Mice Kojonkoskiemu, bardzo wiele jest jego zasługą. Podczas samych zawodów pracuje z nami nad psychiką i techniką. Jeśli chodzi o konkurs jutrzejszy, to muszę się bardziej postarać. Z dzisiejszych prób nie jestem zbytnio zadowolony - mój cel to miejsce w pierwszej piętnastce. W naszej drużynie jest wiele radości, duch jest świetny, nie brakuje osób obdarzonych poczuciem humoru, w czym przoduje zwłaszcza Tom Hilde. Gdy w grę wchodzi rywalizacja drużynowa, atmosfera w ekipie jest naprawdę istotna.
Harri Olli: Jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ dzisiaj po raz pierwszy mogłem skakać w konkursie drużynowym tu na Salpausselce. Kibice robią niesamowity harmider. Gdy siedzi się na belce, hałas jest wszechogarniający, nie słychać własnych myśli. To jest wspaniałe.
Mój pierwszy skok był dobry, ale nie wystarczająco dobry, by wspiąć się wyżej. Cieszymy się, że udało się nam uplasować wyżej niż podczas Mistrzostw Świata w Sapporo. Jutro chciałbym zająć najwyższe do tej pory miejsce w Pucharze Świata - czyli lepsze niż piąte.
Jeśli chodzi o atmosferę w naszej drużynie, również jest fajnie. Każdy z chłopaków jest inny, jedni są bardziej zamknięci w sobie, spokojni, inni bardziej wyluzowani. A ja? Ja gadam za dużo... (śmiech).