W Sapporo rozpoczęły się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym, a naszej medalowej nadziei coraz mniej jest w Wiśle. Małyszomania, która rozpoczęła się wraz z rewelacyjnymi skokami Adama Małysza zanika nawet w rodzinnej miejscowości skoczka.
Dziś trudno w Wiśle znaleźć gadżety z Adamem Małyszem. Marketingowa szansa, jaką nasz „Orzeł z Wisły” dał temu miasteczku nie została wykorzystana.

- Nie mamy już nic z Małyszem. Upadła firma Fan Sport, która produkowała te gadżety. Nigdzie nie możemy ich zamówić. Jedną smycz jeszcze mam. Z takich gadżetów — tylko z Adamem Małyszem — można było zrobić i ponad dwa tysiące obrotu miesięcznie – powiedziała Ewelina Manik sprzedająca pamiątki.

Także sklep państwa Tajnerów, gdzie również nie brakowało gadżetów z mistrzem, teraz pod tym względem świeci pustkami. Jan Cieślar zapewnia jednak, że miasto zarobiło na Małyszomanii.

- Obliczamy, że od czasu wybuchu Małyszomanii Wisła pozyskała inwestycje na ponad pół miliarda złotych – informuje Cieślar – wiceburmistrz Wisły.

Pani Janina Białas – właścicielka cukierni wykorzystała sukcesy skoczka i wprowadziła „Ciacho Mistrza”.

- Początkowo trochę krzywo na nas patrzyli, gdy pięć lat temu zrobiliśmy konkurs na nazwę narciarskiego ciastka, na którego szczycie stoi figurka skoczka. Mówili, że chcemy się podpiąć pod sukces Małysza. A tak naprawdę cały biznes z tego miasta powinien się pod sukces Adasia wtedy podpiąć. Nie wiadomo, czy taki boom na Wisłę przyjdzie jeszcze kiedykolwiek — przyznała Janina Białas.

Co było powodem, że Wisła przespała najlepszy dla siebie okres? Może tegoroczne mistrzostwa i oczekiwany sukces wiślańskiego skoczka jeszcze coś zmieni w tym spokojnym miasteczku.