Od lat Mika Kojonkoski uznawany jest za najlepszego trenera skoków narciarskich na świecie. Jak to jest być najlepszym? "To całkiem miłe uczucie" - odpowiada Fin, nie kryjąc dumy. Szkoleniowiec bowiem ma się czym pochwalić. Prowadził czołowe reprezentacje i z każdą odnosił sukcesy. Za każdym razem odkrywał nowy talent. To dzięki jego geniuszowi w skokach mamy takie gwiazdy jak Hoellwarth, Widhoelzl, Ahonen, Hautamaeki, Pettersen, Romoeren czy wreszcie Anders Jacobsen.
W "Sporcie" ukazał się wywiad z Miką, którego fragmenty prezentujemy:

- Co decyduje o tym, że skoczek zwycięża bądź przegrywa zawody?

Mika Kojonkoski: Wpływ na jego postawę ma bardzo wiele rzeczy. Budowa ciała, jakość siły, jaką dysponuje skoczek, ogólny talent do tej dyscypliny, specjalna technika, którą prezentuje się w skokach, wiedza, jaką ma się o dyscyplinie - to wszystko jest bardzo ważne. Podsumowując, dochodzi się do tego poprzez ciężką pracę. Jedyne czego naprawdę potrzeba, to niezwykle dużej motywacji.

- W dzisiejszych czasach w skokach dominuje bardziej doświadczenie czy raczej młodość?

M.K.: Myślę, że w tym roku skoki są przede wszystkim domeną ludzi młodszych, ale wcześniej wcale tak nie było. To jest wynik zmian jakie zaszły po olimpiadzie w Turynie. Już wtedy skocznie zaczęła "atakować" młodzież. Wiele reprezentacji skupiło się wówczas na szukaniu nowych talentów, które mogłyby odegrać kluczową rolę na kolejnych igrzyskach i poprawić stan poszczególnych reprezentacji. Wszyscy zaczęli pracować w tym kierunku. Z drugiej strony w skokach nie można bać się podejmować ryzyka. Teraz w czołówkach są ci sportowcy, którzy są w stanie całkowicie sprostać wyzwaniom, a jest ich naprawdę kilku. Mówiąc to mam także na myśli Janne Ahonena i Adama Małysza. Oni są w stanie to zrobić.

- Czy Adam Małysz i takie sławy jak Martin Schmitt, Janne Ahonen, Jakub Janda mogą według pana powrócić do formy sprzed lat i znowu regularnie, a nie tylko w pojedyńczych konkursach, wygrywać?

M.K.: Tak, z całą pewnością to możliwe. Myślę, że każda federacja robi wszystko, żeby tak właśnie się stało. (..) Nie jest dobrze znajdować się na "uprzywilejowanej" pozycji. Ogromny sukces może zniszczyć każdego. Skoczek nie może w sobie odnaleźć odpowiedniej motywacji, traci też chęć do podejmowania wyzwań, więc lepiej czasem odsunąć się trochę w cień i zrzucić z siebie presję otoczenia. Trzeba odbudować w sobie poczucie pewności siebie, to bardzo ważne. Wszystko małymi kroczkami. Nie wolno zmuszać się do niczego, bo to może się źle skończyć. Myślę, że podobna sytuacja miała miejsce z nami i teraz jesteśmy na etapie jej reperowania.

- No właśnie, co się stało z dotychczasowymi wielkimi triumfatorami norweskimi: Sigurdem Pettersenem, Bjoernem Einarem Romoerenem czy Roarem Ljoekelsoeyem? Dlaczego nie wygrywają konkursów jak dawniej?

M.K.: Bardzo długo z nimi pracowaliśmy, zastanawialiśmy się i analizowaliśmy co zostało zrobione źle, bo forma jaką jeszcze niedawno prezentowali była zdecydowanie poniżej poziomu, na którym miała się znajdować. Od dwóch miesięcy ta trójka pracuje znacznie ciężej niż pozostali. Powoli widać, że ta praca zaczyna przynosić efekty, szczególnie jeśli chodzi o Roara.

- Jak odkrył pan wśród wielu młodych skoczków taki talent jakim jest Anders Jacobsen?

M.K.: Poznaliśmy się wiosną zeszłego roku, kiedy trzydziestu młodych i nieźle zapowiadających się skoczków pojechało z nami na obóz. Nie tylko skakaliśmy na skoczniach, ale podejmowaliśmy wspólny trening siłowy i techniczny. Graliśmy ze sobą w różne gry, nawet udzielaliśmy wywiadów. Bardzo duży nacisk kładziemy na wyszukanie osobowości. Takich ludzi, którzy dobrze rokują na przyszłość i będą w stanie podjąć walkę z bardziej doświadczonymi zawodnikami. Znaleźliśmy na tym obozie Andersa Jacobsena i Toma Hilde. Obaj mają predyspozycje do dalszego, sukcesywnego rozwoju i mogą wkrótce stać się czołowymi skoczkami. Przede wszystkim dlatego, że mają bardzo dobre podstawy, bo choć nie było wcześniej o nich głośno, to jednak skaczą od dość dawna. Wszystko przed nimi, bo nie osiągnęli jeszcze ostatniego poziomu w rozwoju skoczka.

- A co konkretnie sprawiło, że zwrócił pan uwagę na Andersa?

M.K.: Jego doskonałe ogólne wyczucie ruchu, rytmu, co zauważyłem podczas gry w piłkę nożną czy siatkówkę. Anders jest w tych dyscyplinach bardzo utalentowany. Poza tym ma dobrą budowę ciała, jak dla mnie idealną jeśli chodzi o skoczka. No i jego szybka reakcja na bodźce... Wreszcie zauważyłem też, że ten chłopak jest w stanie poświęcić wszystko, a nawet jeszcze więcej, by stać się jednym z czołowych zawodników. Był bardzo zmotywowany, więc powołałem go do kadry.

- Jaka jest różnica między nim a skoczkami takimi jak Małysz czy Ahonen?

M.K.: Kiedy Anders skacze dobrze, to jego skoki są perfekcyjne technicznie. Może nawet lepsze niż pozostałych zawodników, choćby Małysza i Ahonena. Myślę, że Anders i Gregor Schlierenzauer wnieśli do skoków coś nowego - nowe podejście techniczne do wybicia się z progu, ale lepiej nie będę tłumaczył o co chodzi, bo i tak większość osób nie będzie wiedziało o czym mówię.

Rozmawiała Katarzyna Kajzerek ("Sport")