Po olimijskiej wygranej Ammanna w 2002 r. skoki narciarskie stały się wreszcie w Szwajcarii dyscypliną zauważoną. Do klubów zaczęło zgłaszać się coraz więcej młodziutkich sportowców chętnych do uprawiania tej dyscypliny. Sytuacja w Polsce była analogiczna - to Małysz swoimi sukcesami zachęcił całą rzeszę dzieciaków do skakania. I na tym koniec. Chęci i talenty młodziutkich sportowców nie zostały wsparte finansami. W Szwajcarii sytuacja jest chyba jeszce gorsza niż w Polsce. Tam np. po Mistrzostwach Szwajcarii młodzi skoczkowie chodzą z puszką wśród publiczności zbierając datki na swoje podupadające kluby. Zniszczone (często podarte i zszywane!) kombinezony to w Szwajacii wcale nie jest rzadki widok... W Polsce kluby też borykają się z brakiem pieniędzy. Niewielu młodych może pochwalić się posiadaniem sponsora (Klimek Murańka). Na ostatnim Lotos Cup młodzi zawodnicy chcieli zainteresować TVP swoimi finansowymi problemami. Na kaskach w centralnym punkcie, tam gdzie powinno tkwić logo sponsora, namalowali znak zapytania i wykrzyknik... Wiadomo, że sprzęt, a nawet tak prozaiczna sprawa jak dobre smary do nart przekładają się potem na wyniki.
Jeszcze gorzej dzieje się w skokach dziewcząt. W Polsce, wśrod działaczy tej dyscypliny sportu, jest chyba jakaś niechęć do skoków kobiet. Gdy Kongres Federacji FIS w 2006 roku w Portugalii zatwierdził skoki kobiet na MŚ, polscy przedstawiciele wstrzymali się od głosu. Niektórzy nawet głośno wyrażali swoje zdanie, że to sport szkodliwy dla kobiet. O jaką szkodliwość chodzi - nie powiedzieli. Możemy tylko domniemywać ironizując, że boją się o to, że pęd powietrza spłaszczy biusty zawodniczek... Takie stanowisko działaczy nie pomaga w przezwyciężeniu problemów finansowych. Dziewczęta - trenujące w Wiśle pod kierunkiem Jana Szturca i w Zakopanem pod kierunkiem Kazimierza Bafii - zdane są na siebie. Dziwne w tym wszytkim jest to, że losem ich kariery sportowej przejmują się bardziej kibice niż powołani do tego działacze. Pod koniec czerwca 2006 roku powstalo WTWS - Wolne Towarzystwo Wspierające Skakajki. I to osoba z tej organizacji wsparła finansowo wyjazd dziewcząt do Słowenii w lipcu 2006 r. Kiedyś Jan Kobuszewski tlumacząc zawiłości ekonomii powiedział, że "jak się włoży, to się wyjmie"... Można to dedykować wszystkim działaczom mogącym zrobić coś dobrego w skokach narciarskich. Jeśli zainwestują w młodych zawodników, to nie zmarnują się talenty Byrta, Słowioka, Buńdy i innych... Wtedy też ich ból głowy przed MŚ, czy Olimpiadą będzie podobny do bólu głowy trenera Alexandra Pointnera...