Jeszcze kilkanaście dni temu cała kibicowska Polska trzymała kciuki za Jana Mazocha. Czeski skoczek, który uległ wypadkowi na Wielkiej Krokwi leczony był w Uniwersyteckim Szpitalu w Krakowie.
Teraz Mazoch hospitalizowany jest w Pradze, jednak gdyby nie pomoc w Polsce skutki tego wypadku mogły być znacznie poważniejsze. Skoczek w Krakowie był utrzymywany w śpiączce. Dzięki specjalistycznej aparaturze lekarze mogli dokładnie kontrolować jego stan zdrowia, co w przypadku tak poważnego urazu jest bardzo ważne. Okazuje się, że sprzęt którym leczono Mazocha być może został przez szpital zakupiony bezprawnie.

To czy Uniwersytecki Szpital w Krakowie będzie musiał zwrócić Ministrowi Zdrowia 1,6 miliona złotych za który nabył tomograf i angiograf okaże się jeszcze w tym miesiącu. Jedno jest pewne, gdyby nie ten sprzęt leczenie Jana Mazocha byłoby znacznie trudniejsze.

- Bez tego sprzętu postawienie skoczka na nogi byłoby dużo trudniejsze i obarczone znacznym ryzykiem. Mógłby nigdy nie odzyskać sprawności. Nowoczesne urządzenia pozwoliły nam dowiedzieć się, czy w trakcie śpiączki pod wpływem leków zmniejsza się obrzęk mózgu. W związku z tym mogliśmy go wybudzić w odpowiednim momencie. Dzięki temu Mazoch ma szanse całkowicie powrócić do zdrowia – powiedział Marek Moskała – ordynator neurotraumatologii Szpitala Uniwersyteckiego.

Z czego wynika problem ze sprzętem? Dotacja którą Minister Zdrowia przeznaczył na sprzęt została wykorzystana jeszcze na remonty pomieszczeń, gdzie go umieszczono. Zdaniem kontrolerów, w ten sposób naruszono finanse publiczne.

- Musieliśmy interweniować, bo szpital złamał prawo. Ustawa o dyscyplinie finansów publicznych wyraźnie mówi, że ministerialną dotację można wydać tylko na zakup sprzętu, a nie na inne cele. Oprócz zwrotu dotacji i zablokowania wypłat na najbliższe trzy lata wobec osób, które doprowadziły do złamania przepisów, mogą zostać wyciągnięte konsekwencje służbowe - twierdzi Paweł Trzciński - rzecznik Ministerstwa Zdrowia.

Zdaniem prawników krakowskiego szpitala wydatki poniesione na adaptację pomieszczenia wlicza się w cenę środka trwałego.

Kto zatem ma rację? Być może okolicznością łagodzącą tę sytuację będzie pomyślne zakończenie leczenia Jana Mazocha, któremu życie uratował „sporny” sprzęt.