Rodzina Jana Mazocha podziękowała dziś Polakom za wyrazy sympatii i wsparcia. "Dziękujemy za bardzo dobrą opiekę lekarską w Polsce. W pierwszej chwili, po upadku, nawet go nie poznałem. Bałem się, że to się skończy o wiele gorzej, a wiem, co mówię. Dziś najgorsze ma za sobą i wierzę, że wróci do normalnego życia. Zdecydowanie nie będziemy mu zakazywać dalej skakać - decyzję podejmie sam" - powiedział w czwartek Jiri Raszka, dziadek sportowca, a przed laty znany skoczek narciarski, który jako pierwszy Czech zdobył złoty medal olimpijski (Grenoble 1968).
Rodzina Mazocha przeprowadziła się do Pragi, aby towarzyszyć Janowi w przewidzianej na kilka miesięcy rehabilitacji. Mazoch ma wymazane z pamięci ostatnie dwa tygodnie i jest prawie pewne, że owego sądnego dnia nie przypomni sobie nigdy. Ale pewno swój upadek kiedyś zobaczy w telewizji, czy z kasety - twierdzą czeskie media. "Zdecydowanie nie będziemy mu tego pokazywać, ale wcześniej czy później i tak to zobaczy. Wnuk wróci do sportu, bo jak inaczej wyjaśnić fakt, iż nie chciał czekolady, wyjaśniając, że: musi trzymać wagę" - uważa Raszka.