Skoki narciarskie to jedna z bardziej niebezpiecznych dyscyplin sportowych. Ryzyko kontuzji jest bardzo duże, zaś większość zawodów (rozgrywanych szczególnie w tym sezonie) odbywa się pod dyktando wiatru.
Ogromną rolę spełnia w tym sporcie również dyrektor skoków oraz organizatorzy, którzy decydują o przebiegu poszczególnych imprez w kalendarzu Pucharu Świata. Muszą oni nie tylko promować skoki narciarskie na świecie oraz pozyskiwać sponsorów, ale przede wszystkim troszczyć się o bezpieczeństwo zawodników.

Podczas konkursów w Zakopanem wyraźnie zapomnieli o tej drugiej, kluczowej zasadzie. Przy tak trudnych warunkach atmosferycznych, zawody nie powinny być kontynuowane. Poprzez swoje decyzje zafundowali kibicom oraz (a może głównie) skoczkom bardzo dużo wrażeń, ale tych negatywnych.

Niestety, warunków atmosferycznych nie można przewidzieć, jednak sposobem na ten wciąż narastający problem nie może być brak reakcji i kontynuowanie konkursów mimo niebezpieczeństw, na jakie narażeni są sportowcy.

Skoki narciarskie coraz bardziej zaczynają przypominać ogromny biznes, w którym najważniejszy jest jak największy zysk. Organizatorzy bardzo często zapominają o podstawowym celu, jaki ma ze sobą nieść sport - wspaniała zabawa oraz rekordy, które powinny być jednak ustanawiane w bezpiecznych warunkach.

Ostatni upadek Jana Mazocha, który po kilku dobach walki o własne życie, powraca do zdrowia, wzruszył całym światem skoków narciarskich. Każdy z nas zapewne zadaje sobie pytanie, czy musiało dojść do takiej tragedii, by wstrząsnąć decydentami w skokach i czy cała burza, jaka rozegrała się wokół nich, przyniesie jakieś efekty? Na to pytanie nikt nie zna odpowiedzi, jednak pozostaje mieć jedynie nadzieję, iż kolejne decyzje będą bardziej przemyślane oraz odpowiedzialne.