Tegoroczny Puchar Świata prawie w każdym konkursie niesie niespodzianki. Pierwsze punktowane miejsca Jacobsena, Ammanna, Lappiego sceptycy wiązali z ekstremalnymi wręcz warunkami atmosferycznymi, w jakich odbywały się konkursy. Zakopiańska wygrana Roka Urbanca również nie była odzwierciedleniem wysokiej formy zawodnika, lecz resztakami "Cyryla", który pozwolił Słoweńcowi poszybować najdalej. Zawody w Oberstdorfie pokazały Słoweńcowi jego miejsce w szeregu. W przypadku Jacobsena, Ammanna i Lappiego ich sukcesy z początkowych zmagań tegorocznego Pucharu Świata okazały się po prostu zasłużone. Wprawdzie im bliżej do Sapporo, forma Lappiego i Ammanna jakoś się rozpływa. Chociaż zajmują dość wysokie miejsca, ale brak już jakby tej świeżości, tego przekonania, że to ich skoki powalą nas na kolana. Niby technicznie ładne, niby odległości całkiem porządne, ale...
Na tym tle nadzieją napawa nas Adam Małysz, który prezentuje dość równą formę. Gorzej z Kamilem Stochem, którego gest (nerwowo gwałtownie opuszczane po skoku ręce) powielają rozczarowani kibice. Może jednak ten - niewątpliwie utalentowany - zawodnik powinien przed Mistrzostwami Świata odpuścić pucharowe zmagania i w spokoju potrenować do Sapporo?

Podobne dylematy mają Niemcy. W najbliższym konkursie nie wystąpi Georg Spaeth, bo - jak dotąd - nie spełnił pokładanych nadziei. Jak zapewnił Peter Rohwein, "Spaeth nadal należy do czołówki drużyny niemieckiej. Ma teraz spadek formy, po prostu tkwi w dołku i należy mu pomóc. Takie rzeczy zdarzają się w sporcie. Sezon co prawda przelatuje, ale głównym celem w takim przypadku powinny być Mistrzostwa Świata - i to powinno być teraz właśnie celem dla Georga i dla jego szkoleniowców, którzy powinni mu pomóc. A na ziemi niemieckiej w najbliższych konkursach pierwsze skrzypce należą do Michaela Uhrmanna..." Taka kalkulacja wydaje się prawidłowa. Czekające nas konkursy w Sapporo będą wielką niespodzianką.

Czy formę odzyska Janne Ahonen, Bjoern Einar Romoeren, Roar Ljoekelsoey, może do gry o najwyższą stawkę dołączą Szwajcarzy, a może - dla nas szczęśliwie - to Adam Małysz pogodzi wszystkich sam wskakując na najwyższe podium? A jeśli w Sapporo namiesza głowny reżyser tegorocznych zmagań - wiatr, to podium jest osiągalne i dla Morassiego, i dla naszego Roberta Matei...