Skoki narciarskie stały się w Polsce sławne przede wszystkim dzięki Adamowi Małyszowi. Nie ma bowiem lepszej kampanii niż sukcesy zawodnika. Gdyby nie Orzeł z Wisły większość z nas nie oglądałaby z pewnością co weekend konkursów Pucharu Świata. Od czasu przełomowego w karierze Małysza sezonu 2000/2001 stacje telewizyjne biją się o prawo do transmisji zawodów w skokach narciarskich.
Nasz najlepszy skoczek już od ponad 5 lat gości w światowej czołówce, jednak jak każdy starzeje się i będzie musiał podjąć kiedyś decyzję o zakończeniu kariery. Pytanie tylko czy po tej decyzji ktoś w ogóle zechce jeszcze oglądać skoki? Stoch czy Hula mają może talent, ale czy wystarczy on by rywalizować z najlepszymi? Obawiam się, iż nie.

Nie zdziwiłoby mnie gdyby oglądalność naszej narodowej dyscypliny spadła, ponieważ mało kto ma ochotę oglądać 95-metrowe skoki Stocha lub Mateji. Mimo że Polska ma wielu bardzo młodych, utalentowanych skoczków, wątpię czy znajdzie się w nich ktoś na miarę Małysza. Nasi rodacy bardzo potrzebują następcy Orła z Wisły, który będzie motywował pozostałych zawodników z drużyny.

PZN usilnie stara się znaleźć idealnego trenera, który poprowadziłby polską kadrę do wielkich sukcesów. Wydaje się jednak, iż przyczyny niewątpliwego kryzysu w polskim narciarstwie leżą głębiej. Inny szkoleniowiec jedynie pozornie rozwiązałby problem. W rzeczywistości on istniałby nadal. Polskim skokom potrzebne jest głębokie odnowienie. Może warto byłoby zainwestować w budowę kolejnych skoczni lub zdobyciu większej ilości sponsorów?

Jedno jest pewne: jeśli PZN nie zacznie działać już teraz, za kilka lat nie będzie można zrobić wiele. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że władze Związku podejmą słuszne decyzje, mające na celu przede wszystkim rozwój skoków narciarskich w Polsce.