Wielkie sportowe święto, sobotni konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich w Zakopanem, kończył się w ciszy. Po bardzo groźnym upadku Czecha Jana Mazocha trybuny przy Wielkiej Krokwi zamarły. Również zawodników przybił wypadek kolegi. "Niestety, upadki są wkalkulowane w ten sport. Moim zdaniem Mazochowi zabrakło trochę doświadczenia, bo mógł się wybronić po tym silnym podmuchu tylnego wiatru. Trzeba było zakręcić rękami i spadać na plecy. Ja miałem na Wielkiej Krokwi podobny upadek, udało mi się obrócić na plecy i tylko się poobijałem koziołkując w dół. A on nawet nie walczył. Wygięło mu nartę, ona złapała powietrze, pociągnęła go za sobą i runął. My to wszystko widzieliśmy w naszej budce na górze, bo mamy podgląd na to co się dzieje na skoczni" - powiedział po konkursie Adam Małysz.