Gregor Schlierenzauer oraz Anders Jacobsen byli faworytami Turnieju Czterech Skoczni jeszcze przed jego rozpoczęciem. Bukmacherzy, choć nie mogą przewidzieć warunków atmosferycznych podczas konkursów, nie pomylili się dając największe szanse na wygraną w całym turnieju 21-letniemu Norwegowi.
Tegoroczny 55. TCS był pojedynkiem "młodych wilków" i "starych wyjadaczy". Wszyscy kibice skoków narciarskich już od kilku tygodni zastanawiali się, kto będzie górą. Zwolennicy "młodej fali" twierdzili, że Schlierenzauer oraz Jacobsen są w takiej formie, iż nikt nie jest w stanie im zagrozić, zaś sojusznicy pokolenia Małysza argumentowali, że w sporcie liczy się przede wszystkim doświadczenie.

Już od pierwszego konkursu walka o najwyższe trofeum prestiżowego turnieju była bardzo zacięta. Podczas zawodów w Oberstdorfie, Gregor Schlierenzauer nie dał szans rywalom wyprzedzając drugiego Andreasa Kuettela o prawie 10 punktów. Drugi konkurs Turnieju Czterech Skoczni przebiegł pod znakiem niespodzianek. Ukazał on siłę nie tylko fizyczną, ale także psychiczną doświadczonego Andeasa Kuettela, który po odwołaniu drugiej serii został zwycięzcą zawodów w Garmisch-Partenkirchen. Pozostałe miejsca na podium również okazały się sensacją, bowiem nikt nie spodziewał się drugiej pozycji Mattiego Hautamaeki oraz trzeciej - Noriakiego Kasai. Faworyt konkursu Gregor Schlierenzauer zajął wówczas dopiero (jak na oczekiwania austriackich kibiców) 4. miejsce, zaś Anders Jacobesn - 5. Najlepszy obecnie norweski zawodnik w przedostatnim konkursie TCS wygrywając z wieloma o wiele bardziej utytułowanymi od siebie skoczkami, udowodnił, że pomimo braku doświadczenia na skoczni, może wygrywać.

Ostatnie zawody prestiżowego turnieju zostały rozegrane w Bischofshofen. Były one wspaniałym popisem dwóch młodych, ale jakże utalentowanych zawodników - Gregora Schlierenzauera oraz Andersa Jacobsena. Zarówno 17-letni Austriak jak i rewelacyjnie spisujący się Norweg nie pozostawili złudzeń, że to właśnie oni królują obecnie w światowych skokach i tacy zawodnicy jak Janne Ahonen czy Adam Małysz muszą się z nimi liczyć.

Mimo że Schlierenzauer nie pobił rekordu Nieminena, który wygrał Turniej Czech Skoczni mając zaledwie 16 lat, pokazał całemu światu skoków narciarskich, iż doświadczenie nie jest najważniejsze w sporcie. Będąc w świetnej formie oraz mając to "coś" można w skokach wygrać wszystko. Dzisiejszy konkurs nie ukazał jedynie siły i talentu nastoletniego Austriaka, ale przekonał, a niektórych utwierdził w stwierdzeniu, iż będąc w życiowej formie, niezależnie od wieku, potrafi się osiągnąć wszystko, o czym się marzy.