Gregor Schlierenzauer mimo swego bardzo młodego wieku jest jednym z głównym faworytów rozpoczynającego się jutro 55. Turnieju Czterech Skoczni. Choć wygrał jedynie dwa konkursy Pucharu Świata, został okrzyknięty talentem ostatnich lat i następcą samego Małysza. Kilkadziesiąt godzin sprzed startem w prestiżowym turnieju zgodził się odpowiedzieć na kilka pytań o swoich marzeniach, idolach, planach...
Dlaczego twoim największym idolem jest Adam Małysz?

- To sportowiec, którego podziwiam, od kiedy tylko zacząłem skakać na poważnie. Obserwowałem jego zwycięstwa i chciałem być taki jak on. Poza tym mamy chyba podobne charaktery. Też jestem spokojny i zrównoważony.

Podobno często nosisz koszulkę z podobizną Małysza?

- To prawda, kiedyś dostałem taki prezent z Polski. Ostatnio miałem ją na sobie, gdy wróciłem do domu po wygraniu konkursu w Lillehammer.

Wszyscy stawiają na ciebie w Turnieju Czterech Skoczni. Ktoś ci może zagrozić?

- Najbardziej boję się Małysza, bo pokazuje ostatnio równą formę. Groźny będzie Anders Jacobsen i moi koledzy z kadry: Thomas Morgenstern i Andreas Kofler.

Niektórzy fachowcy mówią, że forma Schlierenzauera to przypadek i długo się nie utrzyma. Co ty na to?

- Myślę, że nie ma przypadku w tym, że ktoś ciężko pracuje i osiąga dzięki temu wyniki. Nie wiem, jak będzie przebiegał sezon. Jestem debiutantem na tym poziomie rywalizacji, mogą się zdarzyć wahania formy czy zmęczenie psychiczne. Nie przejmuję się tym, interesują mnie najbliższe zawody.