55. Turniej Czterech Skoczni rozpoczął się w Oberstdorfie konferencją prasową, na której stawili się obaj zwycięzcy zeszłorocznej imprezy, Janne Ahonen i Jakub Janda, aktualny lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, Simon Ammann, oraz zajmujący trzecią pozycję Gregor Schlierenzauer. Nie zjawili się niestety Norwegowie: Roar Ljoekelsoey, który w ubiegłej edycji Turnieju stanął na najniższym stopniu podium, i Anders Jacobsen, wicelider PŚ. Zawodnicy wypowiedzili się o swoich dotychczasowych przygotowaniach i nadziejach na najbliższe konkursy.


Janne, jak spędziłeś czas po zawodach Engelbergu?

Janne Ahonen: Ćwiczyliśmy w Finlandii, odbyliśmy zgrupowanie w Rovaniemi, potem udało mi się poskakać na skoczni K90 w Lahti. Ostatnio miałem trochę problemów z pozycją dojazdową, jednak w tej chwili wygląda to lepiej.

W Turnieju Czterech Skoczni bierzesz udział po raz piętnasty. Jak wygląda twoja motywacja? Czy masz jej więcej niż podczas swojego pierwszego startu czy też podczas tego sezonu, kiedy wygrałeś tutaj po raz pierwszy?

Wydaje mi się, że motywacji mam więcej. Wciąż chcę skakać i wciąż chcę wygrywać. Mam nadzieję, że tym razem też pójdzie mi dobrze.

Przyjechałeś z rodziną, towarzyszą ci żona i syn. Czy to ci pomaga lepiej skoncentrować się na skokach?

Czemu nie? Dobrze się czuję, gdy żona i syn są przy mnie. A jeśli dobrze się czuję psychicznie, skacze mi się lepiej i mam wtedy szansę pokazać się od najlepszej strony.

Czy masz faworyta Turnieju?

No cóż, myślę, że mogę liczyć na siebie. Ale oprócz mnie jest tu z pięćdziesięciu zawodników, którzy też mogą wygrać.

Na ile w Turnieju liczy się doświadczenie? Czy w ogóle się liczy?

Myślę, że na to pytanie może odpowiedzieć Toni Nieminen, który siedzi tam w pierwszym rzędzie, a który wygrał Turniej mając szesnaście lat. (Toni Nieminen jest komentatorem fińskiej stacji MTV3 - przyp. aut.) Uważam, że doświadczenie jest bardzo ważną sprawą, jednak tak naprawdę chodzi o formę: jeśli jest, to się wygrywa.

Jakub, jak ty przygotowywałeś się do Turnieju?

Jakub Janda: Po zawodach w Engelbergu zostaliśmy tam dłużej na trening, ponieważ skocznia była przygotowana, a warunki panowały dobre. Jestem zdania, że moja forma idzie powoli w górę, ale to wszystko dopiero się okaże.

Czy oddałeś dość skoków, by ze spokojem startować w Turnieju? Czego oczekujesz po imprezie? Jak oceniasz swoje możliwości, by znów znaleźć się w czołówce?

Jest to bardzo trudne pytanie, na które tak naprawdę nie umiem odpowiedzieć, wszystko okaże się w konkursie.

Jacy są twoi faworyci?

Myślę, że wielu zawodników będzie się liczyć. Na pewno wymienić mogę Simona i Gregora.

Simon, jesteś liderem klasyfikacji Pucharu Świata i jednym z faworytów do zwycięstwa w Turnieju. Jak podchodzisz do tej imprezy?

Simon Ammann: Raczej spokojnie, jestem zrelaksowany. Sezon zaczął się dla mnie dobrze, ostatnio w Engelbergu zająłem wysokie pozycje, a w Lillehammer odnieśliśmy z Andreasem Kuettelem podwójne zwycięstwo. Bardzo cieszę się, że moim największym rywalem jest kolega z drużyny.

Najwyższe miejsca Szwajcarów w klasyfikacji łącznej Turnieju to 2. i 4. - ty byłeś najwyżej na miejscu szóstym. Czy sądzisz, że masz szanse polepszyć te statystyki?

Naprawdę ciężko powiedzieć. Myślę, że mam realne szanse na podium. Skocznię w Oberstdorfie znam i lubię, w roku 1997, przed sezonem olimpijskim, zająłem tutaj wysoką pozycję...

Kto jest twoim faworytem na Turniej?

Andreas Kuettel i ja. Obaj podchodzimy do imprezy na spokojnie, wewnętrzny spokój jest niezmiernie ważny. W skokach wszystko wykonuje się automatycznie, więc człowiek musi mieć swój własny, osobisty spokój.

Gregor, konkurs inaugurujący Turniej będzie twoim szóstym konkursem Pucharu Świata. Czy przygotowywałeś się do niego w jakiś szczególny sposób?

Gregor Schlierenzauer: Generalnie czuję, jakbym dopiero rozpoczynał sezon. Cieszę się, że mogę brać udział w Turnieju. Nie znam obiektu w Oberstdorfie, nie mogę się doczekać jutra, by przekonać się, jak mi ta skocznia leży.

Wszyscy zachwycają się twoim talentem, stawiają cię w gronie faworytów do zwycięstwa. Jak ty się do tego stosunkujesz?

Staram się skakać ze skoku na skok. Jeśli będzie mi się dobrze skakać, może znajdę się na podium. Jeśli mi się nie powiedzie - mam jeszcze dużo czasu na odniesienie sukcesu. To mój pierwszy Turniej Czterech Skoczni, nie widzę powodu, by podchodzić do niego zbyt poważnie. Jestem naprawdę szczęśliwy, że mogę tutaj być i się zaprezentować.

Przed zawodami w Engelbergu powiedziałeś, że jesteś zrelaksowany, ponieważ zupełnie nie znasz skoczni. Tutaj jest tak samo?

Dokładnie. Idziemy jutro na skocznię i oceniamy.

Towarzyszy ci tutaj wujek, który był mistrzem świata w saneczkarstwie...

Wujek wie, co to znaczy, kiedy wokół jest dużo szumu. Wie, jak sobie z tym poradzić. Ponadto mam też świadomość, że jeśli nie pójdzie mi najlepiej, ktoś przy mnie będzie.

Siódmego stycznia, w dniu zawodów w Bischofshofen, kończysz siedemnaście lat. Jakiego prezentu się spodziewasz?

(śmiech) Oczywiście, zwycięstwo byłoby bardzo przyjemnym prezentem...

Masz swojego faworyta?

Naprawdę wielu skoczków będzie walczyć. Wygra najlepszy.

Dziękuję i życzę wam wszystkim powodzenia.