Brak sukcesów niemal zawsze ciągnie za sobą pasmo niekończących się problemów. Przekonaliśmy się o tym już wiele razy, chociażby na przykładnie naszej drużyny skoczków. Ostatnimi czasy w bardzo trudnej sytuacji znalazła się reprezentacja Słowacji. Jedyny, regularnie pojawiający się na zawodach pucharowych reprezentant sąsiadów zza południowej granicy, Martin Mesik, już od dłuższego czasu nie błyszczy formą, co bezpośrednio przekłada się na brak poparcia ze strony rodzimego Związku.
Ciągła walka o fundusze oraz wsparcie Słowackiego Związku Narciarskiego, spędza sen z powiek Mesikowi oraz jego trenerowi, Peterowi Schlankowi. Szkoleniowiec od jakiegoś czasu nie otrzymuje żadnego wynagrodzenia za swoją pracę, a jakby tego było mało, na skoki narciarskie Związek w tym roku nie przeznaczył jeszcze ani korony. Brak zainteresowania dyscypliną na Słowacji spowodował, iż, ze względu na brak obiektów na wysokim poziomie w kraju, Mesik wraz ze swoim trenerem muszą odbywać treningi w Zakopanem.

"W Słowacji finansowane są jedynie takie dyscypliny jak piłka nożna, tenis i hokej. Nasz sprzęt oraz zgrupowania jesteśmy w stanie sfinansować jedynie dzięki naszemu sponsorowi" żali się Schlank. Szkoleniowiec żywi nadzieję, iż sprawy przybiorą inny obrót wraz ze zmianą na stanowisku dyrektora sportowego Słowackiego Związku. Do tego czasu drużyna będzie musiała dalej radzić sobie sama.

Niestety, przyszłość skoków na Słowacji nie przedstawia się pomyślnie. Ze względu na brak wsparcia w Związku oraz konieczność pokrywania wszelkich kosztów przez rodziców małych zawodników, naprawdę ciężko znaleźć będzie następcę Mesika. Martin swoją postawą sytuacji nie poprawia. Tego lata spisuje się wyjątkowo słabo, podobno ze względu na problemy z kolanem... Cóż, jak to mówią, biednemu zawsze wiatr w oczy...