"Treningi od tej drugiej strony wyglądają bardzo ciekawie" - tak podsumowała kilkudniowe zgrupowanie w Park City Brenna Ellis, jedna z pięciu zawodniczek nominowanych do amerykańskiej kadry. Treningi odbyły się w zeszłym tygodniu, jednak tym razem to nie reprezentantki USA dostały wycisk... Chociaż z drugiej strony do próżniactwa było im daleko.
W czterodniowym zgrupowaniu, zakończonym mini-konkursem na średniej skoczni, wzięło udział ponad 24 dziewcząt w wieku od 6-17 lat. Zdobywały nowe doświadczenia pod czujnym okiem Jessici Jerome, Lindsey Van, Alissy Johnson, Abby Hughes oraz Brenny Ellis, które od niedawna są oficjalnymi członkiniami reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Nad całym przedsięwzięciem pieczę sprawował Casey Colby.

"Pod moją bezpośrednią opiekę dostały się cztery najbardziej zaawansowane zawodniczki. Resztą zajęła się drużyna" komentował Colby. "Wszystko poszło świetnie. Dziewczyny miały oswoić się z większym obiektem. Im większe jest ich doświadczenie, tym lepiej skaczą."

Największe wyzwanie zostało postawione przed skoczkami, które do tej pory występowały w roli podopiecznych. Tym razem to one musiały przekazać swoją wiedzę i umiejętności młodszym koleżankom. Był to dla nich twardy orzech do zgryzienia, pomimo wielkiego zaangażowania uczestniczek zgrupowania. Brenna Ellis, która posiada podobne doświadczenia z zeszłego roku, podkreśla, iż dzięki temu w końcu udało jej się zrozumieć, jak wielki wysiłek wkłada Colby w trening jej oraz jej koleżanek.

"Definitywnie nauka płynie z obu stron. Trzeba wiedzieć, co powiedzieć dziewczynom. Najtrudniejsze to przekazać wiedzę w zrozumiały sposób" reasumuje Ellis. "Nie jest tak łatwo trenować grupkę dziewczyn. Na szczęście dla Casey'a my już jesteśmy nieco starsze i bardziej skłonne do współpracy."