Jari Kupila, "Urheilulehti"
Wyjątkowy osobnik
Janne Ahonen jest wyjątkowym skoczkiem także dlatego, że wszedł do światowej czołówki, choć miał za sobą bardzo ciężki upadek. Zazwyczaj lot skoczka kończy się z pierwszym upadkiem, jest na to dość przykładów. 15-letni supertalent podczas jesiennego zgrupowania w Jyväskylä wybrał się na skocznię Laajavuori ze zbyt dużym entuzjazmem i zbyt małym doświadczeniem. Rozbił się na skoczni tak, że przytomność odzyskał dopiero w szpitalu. "To był poważny wypadek. Miesiąc chodziłem w kołnierzu ortopedycznym i ze świadomością, że o włos uniknąłem katastrofy. Ale na początku kolejnego roku wróciłem i działałem. Pierwsze dwa skoki były trochę ostrożne, ale to wszystko. Nigdy więcej nie wracałem do tego pamięcią."

Powrót mówi dużo o charakterze Ahonena. Chłodna analiza przyczyn zdarzenia doprowadziła do chłodnego wniosku: bezpieczeństwo zawsze spoczywa we własnych rękach. Nie ma niebezpieczeństwa, jeśli wie się, co się robi, i robi się to, co się umie. "To jest sam trzon siły psychicznej, przynajmniej w skokach. Trzeba nauczyć się czuć samego siebie i swoje możliwości, trzeba czerpać doświadczenie z faktu, że własne zdolności działają w każdej sytuacji."

Łatwo to powiedzieć, kiedy wszystko idzie dobrze, ale jak działać w słabszych momentach? "W budowaniu formy psychicznej działa ta sama zasada co w przypadku fizycznej. Jeśli coś zaczyna się psuć w głowie albo zawodzi forma, trzeba najpierw zająć się treningiem, nabrać dystansu. Trzeba zapomnieć o złych sprawach, odświeżyć umysł. I dopiero wtedy, z nową energią zacząć analizę własnych skoków i zastanowić się, co jest za to odpowiedzialne. U podstawy wszystkiego zawsze leży jakiś problem fizyczny. Kiedy go rozwiążemy, część psychiczna naprawi się automatycznie. Skoki narciarskie to długa droga, podczas której uczymy się rozumieć i czuć własne osiągnięcia, i kiedy człowiek się tego nauczy, wszystko zaczyna działać."

Z rywalizacji trzeba czerpać przyjemność

Jedną z podstawowych przyczyn siły psychicznej Janne Ahonena jest zdolność cieszenia się zawodami. Nauczył się, że świętem sportowca jest dzień zawodów, nie dzień treningów. "Bardzo ważne jest, by umieć się cieszyć na skoczni. Dostarcza to energii, która pomaga w osiąganiu lepszych rezultatów. Myślę, że trochę podobnie jest w rocku. Wątpię, by Ville Valo czuł się przed pustą salą tak samo jak na wypełnionym stadionie. Jeśli entuzjazm publiczności wpływa negatywnie, zwraca się to silnie przeciw skoczkowi. Dlatego trzeba nauczyć się czerpać radość."

Ahonen mówi, że na skoczniach widuje się wielu skoczków, których dobra forma załamuje się w decydujących chwilach. Atmosfera zawodów wywołuje u nich lęk, zamiast dodawać wsparcia. "To jest właśnie ten brak doświadczenia, o którym mówiłem. Trzeba po prostu wystarczająco często doświadczać takich sytuacji i nauczyć się wierzyć w to, że wrzawa publiczności pomaga w skoku, nie przeszkadza. Trzeba nauczyć się tym cieszyć, nawet podczas słabszych dni. I oczywiście trzeba zrozumieć i zaakceptować też to, że nikt się tego nie nauczy w jedną chwilę. Dojrzewanie do tego jest wieloletnim procesem."


cdn.

Do Czytelników prośba wciąż ta sama.