Dochodzi do skutku projekt, którym żyła ostatnio grupka "wtajemniczonych" kibiców skoków kobiet: dziś wieczorem polskie skoczki odjeżdżają do Zagorja/Kisovca w Słowenii, gdzie odbędą się międzynarodowe zawody dziewcząt. Młodsze zawodniczki - Asia Szwab (1997), Bogusia Bochnak (1995) i Gabrysia Buńda (1994) będą rywalizować na skoczni K-25, nasza najstarsza skoczka, Asia Gawron (1993) - na K-50.
Są to bez wątpienia najwyższe rangą zawody, w jakich kiedykolwiek startowały polskie skoczki narciarskie. Do tej pory rywalizowały tylko w krajowych i wąsko międzynarodowych zawodach dla dzieci i młodzieży, niekiedy (ale rzadko) z łaskawie wydzieloną klasą dziewczęcą. Zawody w Kisovcu to coś w rodzaju nieoficjalnych mistrzostw świata dziewcząt, niejako żeński odpowiednik tego, co organizowane jest co roku w Garmisch-Partenkirchen.

Nigdy do tej pory skokom kobiet nie udało się naprawdę zaistnieć w naszym kraju. Od 2001 do 2004 r. dziewczęta skakały w KS Wisła Ustronianka - najdłużej wytrwały Magda i Gosia Kędzior, największy talent zdradzały Magda Szturc i Aneta Rosner. Niestety właśnie tam konsekwentnie, choć zapewne nieświadomie zniechęcano je do skoków. Dziewczyny często nie były zabierane na zgrupowania i zawody, musiały długo trenować na malutkich skoczniach - aż w końcu problem rozwiązał się sam, bo wszystkie zrezygnowały... Obecnie grupa dziewcząt trenuje w Zakopanem - cztery wymienione na początku artykułu skaczą już z Maleńkiej Krokwi, dwie (Asia Gawron i Gabrysia Buńda) mają zaliczone skocznie średnie (przedział od K-45 do K-74). Na szczęście ich sytuacja różni się od sytuacji skoczek z Wisły tym, że ich trenerzy są rzeczywiście przekonani do skoków kobiet i gotowi walczyć o przyszłość zawodniczek. Niestety tej woli całkowicie brakuje w Polskim Związku Narciarskim - wyjazd do Kisovca nie byłby możliwy, gdyby nie pomoc finansowa nieformalnej grupy Wolne Towarzystwo Wspierania Skakajek. Ci, którzy powinni się zająć promocją skoków kobiet, od lat przesypiają to, co dzieje się na świecie i śnią zapewne o słodkich czasach, kiedy babom nie zdążyło się poprzewracać w głowach...

Do tej pory losem polskich skoczek było niespełnienie, ale historia pokazuje, że byliśmy niegdyś jednym z krajów, gdzie kobiety najwcześniej zaczęły wdzierać się na skocznie. W 1922 r. na Mistrzostwach Polski w Worochcie (obecnie Ukraina) z mężczyznami rywalizowała Elżbieta Michalewska-Ziętkiewiczowa, rok później w Zakopanem Ada Arctówna prowadziła transmisję na żywo dla Polskiego Radia, symbolicznie zostając pierwszą komentatorką skoków narciarskich w Polsce. Skoki kobiet to tradycja przerwana, nieciągła - ale jednak istniejąca. Czy jutrzejszy dzień (początek oficjalnych treningów na skoczniach w Kisovcu) należy uznać za oficjalny dzień narodzin skoków kobiet w Polsce? Jutro trenerzy będą mieli okazję poznać osoby z innych krajów, również zajmujące się walką o skoki kobiet. Nasze zawodniczki zostaną dostrzeżone. Pojawia się już myśl o debiucie Polek w Pucharze Kontynentalnym jeszcze tego lata. Stoimy u początku drogi, w sytuacji, w której naprawdę liczy się udział, a nie wynik.