Cały sekret polega jak zwykle na kwestiach fnansowych, w dodatku w kontekscie znanym już polskim obserwatorom skoków narciarskich. Frantisek Jez chiałby móc dysponować powierzchnią reklamową na nartach zwodników, czemu sprzeciwia się szef czeskiego związku Leos Skoda. "Nie dam im miejsca reklamowego. To jakbym okradł dzieci i ich kluby", mówił prezes dziennikarzom, podkreślając, że na konferencji związkowej w kwietniu uchwalono, że zawodnicy nie będą mieli praw do żadnych powierzchni reklamowych. Wygląda na to, że Janda na spółke z Jezem, chcieli na tych reklamach zrobic poprostu dobry interes.
Janda nie chce spekulować, co się stanie, jeśli nie podpisze umowy. Rozwiązanie tego sporu pozostawił Frantiskowi Jezowi. "Co uda mu się osiągnąc lub nie, to zależy od niego. Jeśli przyjdzie do mnie z umową i powie, podpisuj, nie będę protestował".
Niedawno skoczek odbył treningi w Stams pod okiem nowego reprezentacyjnego trenera Czech, Austriaka Richarda Schallerta. Testował równiez nowe narty, które wydały mu się mało agresywne: "Te narty są jak martwe i nie niesie ich do góry. Skoczek musi w locie poczuć narty, żeby w razie potrzeby wywierać na nie nacisk, walczyć w powietrzu i mieć wyczucie lotu. To straszne kiedy nie czujesz ciśnienia i boisz się więcej położyc na nartach, bo wtedy wiadomo, że by odeszły i ostatecznie skok wyszedłby bardzo krótki". Obecnie skoczek trenuje w rodzinnym Frenstacie.