O Janne Ahonenie napisano na naszej stronie wiele, jeśli nie wszystko. Niewątpliwie jest skoczkiem najlepszej klasy światowej. Rok temu wygrał PŚ w stylu jakiego pozazdrościłby mu Matti Nykaenen. W tym cyklu zajął drugie miejsce – miejsce, dla którego wielu dałoby sobie narty pociąć, ale w przypadku Ahonena ciężko mówić o pełnej satysfakcji z sezonu (i nie chodzi tu tylko o drugie miejsce w PŚ). Niemniej i tak wypadł w sezonie 2005/06 znakomicie. Przyjrzyjmy się więc temu bliżej.

2. Janne Ahonen (Finlandia) – 1024 punkty (14/-1)


W Kuusamo zajął dwa razy drugie miejsce (zresztą tych drugich miejsc miał najwięcej w całym sezonie). Co było dobrym prognostykiem na początku sezonu. W norweskim Lillehammer było stosunkowo gorzej – ale i tak dobre pozycje (piąta i szósta) wstydu Ahonenowi nie przyniosły. Harrachov to znowu dwa miejsca na podium – trzecia pozycja w pierwszym konkursie (awans z jedenastej po pierwszej serii!), druga w drugim. W Engelbergu był tuż poza podium. Przed Turniejem 4 Skoczni był drugi w PŚ i to się nie miało zmienić.

Turniej 4 Skoczni był wręcz niesamowity w minionym sezonie. W Oberstdorfie Janne wygrał bez większego trudu (zapiszmy to, bo większej roli Mechler nie odegrał w tym cyklu poza tym, że skakał w rundzie KO z Ahonenem) wynikami 130,5 i 130 metrów. O 2,5 punktu nad drugim Ljoekelsoeyem i – co najważniejsze – na 8,3 punktu przed trzecim Jandą. W Ga-Pa (przeciwnik Jan Matura) wynikami 122,5 i 124 metry przegrał z Jandą o 2,5 punktu (wciąż więc miał 5,8 przewagi). W Innsbrucku druga seria obróciła wszystko. Ahonen skakał w serii KO z Jandą i był po pierwszej serii dziesiąty (Janda jedenasty), z przewagą 0,9 punktu, ale w drugiej serii poprawił się o cztery lokaty – Czech aż o dziewięć i po tym konkursie Janda miał 2 punkty przewagi. Bischofshofen to najbardziej dramatyczny i niesamowity finał Turnieju jaki można było sobie wyobrazić. Najpierw – matactwa w kwalifikacjach – na kilka godzin przed konkursem nagle okazało się, że źle zmierzyli długości skoków Kuettela i Ahonena – i z Jandą miast Szwajcara skakać miał w konkursie bohater niniejszego artykułu. Po pierwszej serii prowadził Janda z przewagą jednego punktu, Ahonen osiągnął 141 metrów. W drugiej Janne poprawił się o pół metra i zdobył 293 punkty. Janda – 291. W tym momencie prosta arytmetyka zaczęła wielu sprawozdawców zawodzić. Ogłosili zwycięstwo Jandy – jako, że po pierwszej serii miał 3 punkty przewagi nad Ahonenem, a w konkursie stracił łącznie dwa punkty. Owszem – tylko nikt nie policzył, że notę w konkursie należy porównać do noty łącznej po Innsbrucku! A w samej drugiej serii Janne wyprzedził Jandę o dokładnie 3 punkty. W sumie więc obaj uzyskali 1081,5 punktu i obaj zwyciężyli cały Turniej. Sytuacja wręcz niesamowita. Janne w dodatku wygrał go po raz czwarty, w czym wyrównał wynik wielkiego Weissfloga. Po wygranej w Bischofshofen wydawało się, że wyrówna też jego bilans zwycięstw, ale póki co z 32 ustępuje Niemcowi o jedną wygraną (o dystansie do Nykaenena nie ma co wspominać – nie do przeskoczenia).

Na MŚ w Kulm indywidualnie wypadł blado – ósma lokata, fakt duży wiatr mocno mu przeszkadzał. W drużynie zdobył srebro. W Zakopanem podczas PŚ znów widzieliśmy go na podium 2 razy – na trzeciej i drugiej pozycji – niemniej były to ostatnie jak do tej pory tak dobre wyniki Janne. W Willingen był szósty – też już wyżej nie widzieliśmy go w PŚ, zaś drużyna fińska akurat tam wygrała.

Janne nie zdobył nigdy medalu indywidualnego na ZIO. Wydawało się jednak, że uda mu się to wreszcie w Pragelato. Po pierwszej serii na skoczni normalnej był drugi (103,5 metra), w drugiej skokiem 100 spadł na szóste miejsce. Przed skokiem na K120 widać było olbrzymie nerwy na twarzy Ahonena – wcześniej nie do pomyślenia – i te nerwy chyba go zniszczyły – dziewiąte miejsce i koniec marzeń o olimpijskim medalu. Przynajmniej indywidualnie, bo w drużynie Finowie byli drudzy.

To chyba podłamało nieco Ahonena poza tym czuć było zmęczenie sezonem. Do końca skakał bowiem raczej przeciętnie. W pierwszej serii w Lahti skoczył 111 metrów i cudem awansował do drugiej serii (na 30 miejscu!). W niej poprawił się znacząco o 15 metrów i 10 miejsc, ale i tak Nikunen postanowił nie wystawić go w Kuopio i dać mu szansę na odpoczynek. W Lillehammer był dopiero dwudziesty piąty. W trzech ostatnich konkursach sezonu skakał na poziomie – był dwunasty w Oslo i jedenasty oraz dziesiąty w Planicy.

I tak drugie miejsce w PŚ, trzynaste z rzędu miejsce w pierwszej piętnastce PŚ, czwarta wygrana w Turnieju 4 Skoczni – nie można mieć pretensji. Szkoda tylko Igrzysk Olimpijskich. Zasłużył bowiem na medal jak Tomasz Frankowski na udział na Mistrzostwach Świata – niemniej tym argumentem medalu nie dało się wywalczyć. Janne poskacze zapewne jeszcze ze 2 lata i wyśrubuje kilka rekordów. Bilans ma bowiem niesamowity i wciąż jest to skoczek najściślejszej czołówki.

Bilans medalowy Janne Ahonena (zł-sr-br):

Mistrzostwa Świata: indywidualnie (2-0-2), drużyna (3-3-0)
Igrzyska Olimpijskie: drużyna (0-2-0)
Mistrzostwa Świata w Lotach: indywidualnie (0-2-1), drużyna (0-2-0)

Ogółem: indywidualnie (2-2-3), drużyna (3-7-0)

CDN