W dniu dzisiejszym Kongres FIS podjął decyzję, której znaczenie można porównać chyba tylko z zezwoleniem na oficjalne rozgrywanie żeńskich konkursów skoków w 1998 r. Gremium oficjalnie wypowiedziało się za wprowadzeniem kobiecych skoków narciarskich do programu Mistrzostw Świata w narciarstwie klasycznym od 2009 r. Ostateczna decyzja zależy wprawdzie od samych organizatorów MŚ w Libercu, ale o to nie należy się obawiać - Czesi z całą pewnością chętnie dadzą Vladce Pustkovej szansę na medal.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, konkurencja będzie wprowadzana dwustopniowo: w Libercu zawodniczki będą tylko rywalizować indywidualnie na skoczni normalnej, dwa lata później w Oslo dojdzie do tego konkurs drużynowy. Na razie nie mówi się nic o drugim konkursie indywidualnym. Kilka miesięcy temu nieoficjalnie rozważano możliwość wprowadzenia do programu skoków kobiet na skoczniach średniej i normalnej (w Libercu byłoby to zresztą trudne - najmniejsza skocznia w kompleksie Ješted to zaledwie K-50, typowe skocznie średnie, na których rozgrywane są - głównie letnie - konkursy pań, to K-65) - najwyraźniej ten wariant całkowicie porzucono. Prawdopodobnie należy się spodziewać, że gdy FIS uzna, że dostatecznie wiele zawodniczek opanowało dobrze duże skocznie, do programu dojdzie konkurs na dużej skoczni, tym samym ostatecznie zrównując program MŚ dla skoczków obu płci.

Zawodniczki czekały na tę decyzję wiele lat. Skoki kobiet nie są nowym zjawiskiem, czymś nowym jest dopiero szeroka świadomość tego, że dyskryminacja jest niedopuszczalna. Już sto lat temu w Skandynawii można było spotkać kobiety uprawiające skoki narciarskie, krótko później pojawiły się one także w Europie Środkowej. W latach 30. Norweżka Johanne Kolstad była prawdziwą gwiazdą, przez kilka lat co roku spędzała zimę w USA, występując w licznych konkursach. Afisze zapowiadające zawody z jej udziałem określały ją niekiedy jako "mistrzynię świata", ale była to tylko grzeczność - na start w MŚ nigdy nie miała szansy.

Dopiero w drugiej połowie lat 90. została przekroczona masa krytyczna, która zmusiła FIS do zauważenia skoczek. Od tego czasu ich liczba szybko rośnie. W zaledwie dwóch międzynarodowych konkursach w sezonie 1997/1998 startowało łącznie 18 zawodniczek. Trzy lata później udział brały już 34 panie (w 6 konkursach), cztery lata później dokonał się duży skok ilościowy - 15 konkursów międzynarodowych i 58 zawodniczek. W ostatnim sezonie rozegrano 22 konkursy (w tym 20 w ramach Pucharu Kontynentalnego), w których wzięły udział 72 zawodniczki. Także poziom konkursów szybko się podnosi - w zeszłym sezonie miejsca w pierwszej szóstce miało na swoim koncie 20 zawodniczek. Dla porównania, w męskim PŚ analogiczna liczba to niewiele więcej - 29.

W skokach kobiet nadal istnieją wyraźne problemy. Po kilku latach możemy już powiedzieć, że dla rozwoju dyscypliny o tak krótkiej historii oficjalnego istnienia niezbędne jest wsparcie instytucjonalne. Niemcy mogą pochwalić się prawdopodobnie największą liczbą dziewczynek trenujących skoki, ale najstarsza członkini kadry narodowej kończy w tym roku 19 lat. Oficjalna, uznana przed związek narciarski kadra istnieje dopiero trzy sezony - wcześniej zawodniczki najczęściej w okolicy matury kończyły karierę. Austria jeszcze trzy lata temu była najmocniejszą drużyną - dziś, po zakończeniu kariery przez Evę Ganster, trudno mówić o drużynie - tylko Daniela Iraschko i Jacqueline Seifreidsberger startują regularnie i kiedy trzecia kadrowiczka, Tanja Drage, jest (jak w zeszłym sezonie) kontuzjowana, nie ma możliwości wystawienia pełnej drużyny. Norwegia i USA postępują odwrotnie - zdecydowanie promują skoki kobiet, i to te dwa kraje mają w tej chwili najmocniejsze reprezentacje. W tym samym kierunku idą Czechy i zapewne za 2-3 lata Vladka Pustkova nie będzie już jedyną reprezentantką tego kraju w COC - albo raczej Pucharze Świata, bo zapewne wtedy będzie już obowiązywał ten status konkursów.

Polska nie zrobiła nic. Zlekceważyła istnienie kobiecych skoków narciarskich i młodych Polek chcących uprawiać ten sport. Jednak jeżeli Asia Gawron z Zakopanego spełni zarysowujące się nadzieje, można spodziewać się, że PZN będzie przypisywał sobie udział w jej sukcesach. Apeluję do Polskiego Związku Narciarskiego o zadbanie o rozwój skoków kobiet. To, co potrzebne w tej chwili, to choćby akcja zachęcania dziewczynek do uprawiania skoków (plakaty, spotkania informacyjne...) i pieniądze na wyjazdy już trenujących dziewcząt na zawody. Już za kilka lat ten wysiłek może procentować.