Bajc - to nazwisko, które cieszy się dużym szacunkiem w świecie skoków narciarskich. Ten słoweński trener zyskał sławę będąc człowiekiem upartym, stanowczym i mającym zawsze jasno wyznaczony cel: poprowadzić swych podopiecznych do czołówki Pucharu Świata. Od swojej drużyny w zamian oczekuje porządku, dyscypliny oraz profesjonalizmu.
Vasja jako trener radzi sobie w Pucharze Świata znacznie lepiej niż robił to jako skoczek. Najwyższą lokatę, którą osiągnął, bedąc zawodnikiem to piąte miejsce w 1980 roku w Planicy. Potem tylko raz udało mu się uplasować w pierwszej dziesiątce w zawodach PŚ. Swoją karierę sportową zakończył mając 26 lat. Wtedy rozpoczął kolejny etap życia - zajął się pracą trenerską. Pierwszą ekipą, którą poprowadził była słoweńska drużyna młodzieżowa, następnie został trenerem Hiszpanów. Swoje prawdziwe umiejętności zademonstrował podejmując współprace z Japończykami, których trenował przez 8 lat! Po Igrzyskach w Salt Lake City (2002) przeszedł do Holendrów, Szwedów, a w zeszłym sezonie pomógł Jakubowi Jandzie wywalczyć Kryształową Kulę.

Po piętnastu latach zdecydował się wrócić do domu i podjąć się pracy z ekipą Słowenii: "Myślę, że każdy trener chce sprawdzić się także w swoim ojczystym kraju. Jestem już zmęczony tą wędrówką. Zawsze chciałem wrócić i trenować skoczków słoweńskich - nie sądziłem jednak, że nastąpi to tak szybko. W Planicy Primoz Ulaga podszedł do mnie i zapytał, czy faktycznie odchodzę z ekipy Czech - a tak było. Następnie dowiaduję się, że zaproponował moją kandydaturę jako dyrektora sportowego ds. skoków narciarskich. Osobiście jednak wolałem zająć stanowisko trenera. W ten sposób mogę więcej zdziałać! Miałem również propozycję pracy jako asystenta trenera głównego w innych ekipach, ale to mnie nie interesowało" - opowiada Bajc.

W podjęciu ostatecznej decyzji zapewne nie bez znaczenia był fakt, że trenując swoich rodaków, będzie mógł wreszcie spędzać więcej czasu ze swoją rodziną, co w minionych piętnastu latach nie zawsze było możliwe.

"Bycie głównym trenerem tej drużyny naprawdę wiele dla mnie znaczy" - mówi Bajc, choć przyznaje, iż nie zna przyczyny słabszych występow skoczków słoweńskich w zeszłym sezonie. "Nie mogę na ten temat zbyt wiele powiedzieć. Całą sytuację obserwowałem jedynie z boku. Zdarzało się, że moja ekipa trenowała razem ze słoweńską - wtedy skakali dobrze. Za to podczas konkursów działo się coś niedobrego i nie potrafili wykorzystać tego nad czym pracowali trenując. Sądzę, że byli sobą zmęczeni- a to uczucie się pogłębia, gdy brakuje dobrych rezultatów. Doświadczyłem czegoś takiego opiekując się ekipą Japonii".

Vasja Bajc koncentruje się na swojej pracy tu i teraz, realizując stanowczo swój cel, by doprowadzić skoczkow do elity Pucharu Świata. Odbył rozmowę z Primozem Ulagą, aby skonkretyzować cele na najbliższy sezon. "Najważniejsze są rezultaty. One bowiem zapewniają związkowi wsparcie sponsorów. Dla mnie priorytetem są długotrwałe efekty pracy. Najpierw chciałbym wywalczyć wiekszą kwotę startowa dla Słowenii - im więcej mamy skoczków w zawodach Pucharu Świata - tym lepsze wyniki osiągniemy" - powiedział Bajc i dodaje: "Co do drużyny, to zasady są jasne: każdy skoczek musi najpierw wywalczyć miejsce w składzie. Będziemy przeprowadzali testy oraz przygotowania, na bazie których wyznaczę skład na zawody. Skoczkowie muszą pamiętać, że ten sport to ich praca, muszą zatem dać z siebie wszystko, aby osiągnąć wyniki. W tej drużynie drzemie olbrzymi potencjał, jednak będę musiał zmienić kilka rzeczy. Jedna z nich to ich życie osobiste. Nie mam zamiaru się w nie mieszać, ale nie będę tolerował tego, by moi zawodnicy chodzili spać zbyt poźno, gdy następnego dnia mają walczyć o punkty. Profesjonalizm to profesjonalizm - trzeba do tego dążyć i z tym żyć" - kończy nowy słoweński trener.