Jesienią Florian Liegl zaskoczył i zmartwił wielu kibiców swoją decyzją o zakończeniu kariery. Choć nie wykluczył otwarcie możliwości powrotu, nikt nie spodziewał się, że nastąpi on tak wcześnie. Choć od jakiegoś czasu w środowisku skoków narciarskich krążyły plotki dotyczące zamiarów Liegla, dzisiejsze oświadczenie skoczka jest z pewnością kolejnym zaskoczeniem.
Liegl wycofał się zeszłej jesieni z powodu braku motywacji. W 2003 roku zajął 8. miejsce w Mistrzostwach Świata, wcześniej wygrał PŚ w lotach narciarskich w Bad Mitterndorf. W klasyfikacji generalnej był wtedy piąty. Jednak już w kolejnym sezonie przyszło załamanie formy - dopiero 40. miejsce w klasyfikacji generalnej, w sezonie 2004/2005 również niesatysfakcjonujące 31. miejsce. W swoim na razie ostatnim sezonie Florian tylko raz uplasował się w pierwszej dziesiątce konkursu. Jednak przez całą zimę rozważał jeszcze raz swoją decyzję i zmienił zdanie.

Przed miesiącem rozpoczął treningi. Latem ma znaleźć się w jednej grupie treningowej z Andreasem Koflerem. Celem jest powrót do formy z sezonu 2002/2003. "Gdybym nie myślał poważnie o powrocie, nawet bym nie próbował" - oświadczył skoczek.

Liegl twierdzi, że fizycznie jest w równie dobrej formie, jak przed przerwaniem kariery. W dalszym ciągu będzie skakał na nartach firmy Atomic. Na razie nie znalazł jeszcze głównego sponsora.

W okresie bez udziału w konkursach Liegl próbował swoich sił jako dziennikarz sportowy oraz "wodzirej" prowadzący konkurs w Bad Mitterndorf. Oprócz tego dołączył do grona skoczków-muzyków. W chwilach wolnych od treningu gra na gitarze i śpiewa w sześcioosobowym zespole o nazwie "Jump Off". W sobotę kapela oficjalnie zadebiutuje w klubie Utopia w Innsbrucku.