Wiemy już, że posadę szkoleniowca reprezentacji Polski w skokach narciarskich obejmie Hannu Lepistö. W przyszłym tygodniu Fin przyleci do Polski, by podpisać dwuletni kontrakt i ustalić ostatnie szczegóły. "To ciekawe wyzwanie" zdradza fińskim mediom swoje pierwsze odczucia Lepistö, "choć trochę przeraża mnie nowa kultura i nowy język. Po polsku nie rozumiem ani słowa. Na szczęście w Polsce jest coraz lepsza znajomość niemieckiego, którego uczyłem się już w szkole, a przede wszystkim praktykowałem w Austrii. Za czasów Kuttina niemiecki sprawdzał się dobrze."
Lepistö na liście PZN-u pojawił się już dwa lata temu, gdy szukano następcy Apoloniusza Tajnera, ostatecznie jednak wybrano Heinza Kuttina. "Od tamtego czasu sytuacja nieco uległa zmianie, zmieniły się władze związku narciarskiego i nowy prezes chciał mnie jako trenera reprezentacji. O ile mi wiadomo, Adam Małysz jest zadowolony z wyboru" podkreśla Fin. Jednak polskie skoki to nie tylko Adam Małysz. Lepistö stawia sobie za cel zbudowanie silnej drużyny, która będzie w stanie rywalizować z najlepszymi. "Warunki są dobre, ponieważ zawodnicy skaczący w cieniu Małysza są o wiele lepsi, niż wskazują na to listy wyników. Ponadto w Polsce istnieje bardzo szerokie zaplecze" wyjaśnia Lepistö, sugerując niejako, że ma zamiar rozejrzeć się w grupie juniorów i być może wyłapać nowe talenty.

Fin nie zamierza przeprowadzać się do Polski. "Ustaliliśmy, że będę działał tak samo, jak działałem z Włochami: w sezonie letnim jestem z ekipą tylko podczas zgrupowań i seminariów." Lepistö zamierza zacząć pracę w połowie maja, co da mu chwilę odpoczynku po bardzo pracowitych ostatnich tygodniach. "Wiosnę rozpocząłem bardzo aktywnie, bo wiele krajów złożyło propozycje. Najwyraźniej doświadczenie jest w cenie. Kiedy byłem młodszy, nie otrzymywałem tylu ofert, ale na stare lata interesują się mną aż nadto" śmieje się 59-letni Lepistö. Fiński Związek Narciarski rozważa ewentualność zatrudnienia nowej osoby na stanowisku trenera reprezentacji, ale prowadzeniem kadry narodowej Hannu Lepistö nie był zainteresowany. "A poza tym nikt mnie nie pytał" ucina wszystkie komentarze. Warto przypomnieć, że to on doprowadził do tytułu mistrzowskiego Janne Ahonena i reprezentację Finlandii podczas MŚ w Trondheim w 1997. Jego wychowankiem jest też Jari Puikkonen, zdobywca dwóch medali olimpijskich (1980 i 1984) oraz dwukrotny mistrz świata (1989 oraz loty 1981).