Kolejny sezon skoków narciarskich za nami. Choć zawody Pucharu Świata miały oficjalny finał tydzień temu w Planicy, reprezentanci Finlandii jeszcze w ten weekend rozgrywali krajowe mistrzostwa na obiektach w Rovaniemi i Kuusamo. Był to ostatni wysiłek, na jaki musieli się zdobyć po bardzo ciężkiej zimie. Zimie, która przebiegła poniżej oczekiwań - trenerów, kibiców i samych skoczków.
W sezonie 05-06 punkty pucharu świata zarobiło ośmiu zawodników fińskich. W Pucharze Narodów Kraj Tysiąca Jezior uplasował się ostatecznie na trzecim miejscu - za Austrią i Norwegią - ale walka była wyrównana do końca: Finlandia przegrała kolejno o 155 i 69 punktów. Finowie zaliczyli na swoje konto sześć zwycięstw indywidualnych oraz jedno drużynowe. Z imprez prestiżowych przywieźli dwa krążki drużynowe i jeden indywidualny. Jednak w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata tylko jeden zawodnik znalazł się pośród dziesięciu najlepszych. Od niego też zaczniemy.

Janne Ahonen zaczął sezon w mocnym stylu. Choć pierwsze zwycięstwo zanotował dopiero w Turnieju Czterech Skoczni, we wszystkich siedmiu konkursach pierwszego periodu nie wypadł poza pierwszą szóstkę. Nie gromił rywali jak rok wcześniej, ale chyba nikt trzeźwo myślący nie mógł liczyć na powtórkę tamtego fenomenalnego sezonu. Na przełomie roku Ahonen pokazał jednak, że relatywnie słabsze wyniki nie oznaczają słabej dyspozycji: odniósł zwycięstwo w Oberstdorfie - na tej samej skoczni, która rok wcześniej przyniosła mu tytuł mistrzowski - zaś tydzień później triumfował w Bischofshofen, która to wygrana dała mu historyczne zwycięstwo w Turnieju. Nie dość, że samemu wyrównał rekord Jensa Weissfloga, to jeszcze zrobił to w zdumiewającym stylu: ex aequo z Jakubem Jandą. "Początek sezonu ma u mnie 10 z minusem" ocenia Ahonen. Nie można było mieć wątpliwości, że forma Ahonena wciąż i wciąż idzie w górę i choć po drodze skakano jeszcze Mistrzostwa Świata w Lotach, głównym celem 28-letniego Fina były Igrzyska Olimpijskie w Turynie. Na Kulmie bronił srebra, ale z powodu nierównych warunków, w jakich rozgrywano imprezę, zajął dopiero dziewiąte miejsce. W Turynie walczył o pierwszy medal indywidualny, a po raz czwarty wyjechał z niczym - znów przez wiatr. "Gdybym przegrał z własnej winy, czułbym się psychicznie znacznie lepiej" mówił po konkursie na średniej skoczni. Uraz psychiczny pozostał, motywacja skurczyła się do zera, a ogólna odporność spadła. Po olimpiadzie Janne rozchorował się i końcówka sezonu w jego wykonaniu była daleka od oczekiwań. Miejsca w drugiej i trzeciej dziesiątce, jakie zajmował na skoczniach skandynawskich, pozbawiły go trzeciej Kryształowej Kuli, na którą szanse miał jeszcze na 6 konkursów przed końcem sezonu (strata 43 punktów do liderującego i słabnącego Jakuba Jandy). "Końcówka dostaje nie więcej niż 5 punktów." Ahonen zajął ostatecznie drugie miejsce w klayfikacji generalnej, choć mało brakowało, by wyprzedził go Andreas Küttel. "Sezon przyniósł wiele zarówno dobrych, jak i złych rzeczy. Oceniam go na 8-8,5. Tylko dwa zwycięstwa w Pucharze Świata to mało, zwłaszcza że poprzedniej zimy miałem o dziesięć więcej" stwierdza Ahonen. W ostatni weekend zawodnik Lahden Hiihtoseura wywalczył na osłodę dwa medale Mistrzostw Finlandii - złoty i brązowy, choć po powrocie z Planicy nie trenował już na skoczni. Myśli Ahonen zwraca już ku urlopowi z rodziną i wyścigom dragsterów, które rozpoczną się w maju.

Podobnie jak w poprzednich sezonach drugim Finem w stawce międzynarodowej był Matti Hautamäki, jednak na tym kończą się podobieństwa. Patrząc przeglądowo, zima 05-06 była dla 24-latka z Kuopio najgorszą zimą od sześciu lat - i pierwszą, kiedy wypadł poza czołową dziesiątkę PŚ. Sezon zaczął Matti w stylu kiepskim (miejsca w drugiej i trzeciej dziesiątce), w styczniu błysnął formą (podium w Garmisch-Partenkirchen oraz dwie wygrane w Zakopanem), a na olimpiadzie zdobył srebrny medal na obiekcie normalnym - co jego samego zaskoczyło najbardziej. Końcówka sezonu wypadła jednak poniżej oczekiwań i w stylu zbliżonym do tego grudniowego, jakby Matti chciał zrobić na złość tym, którzy uwierzyli, że stać go na atomowy finisz. Trzeci zawodnik zimy 04-05 tym razem zajął dopiero jedenaste miejsce i choć identycznie jak Ahonen zdobył złoto i brąz Mistrzostw Finlandii, nie zaliczy tego sezonu do udanych - nawet pomimo medali olimpijskich.

Zawodnikiem, który na tle dwóch pozostałych zaprezentował się naprawdę świetnie, a na pewno dokonał sporych osiągnięć, jest kolega Hautamäkiego z klubu Puijon Hiihtoseura, 21-letni Janne Happonen. Choć zaczął sezon jeszcze gorzej od Mattiego, mniej więcej w styczniu krzywa jego formy zaczęła powoli wznosić się w górę. Podczas MŚ w Lotach to on był zdumiewająco najlepszym z Finów (ósma lokata), zostawiając za plecami dwie gwiazdy, Ahonena i Hautamäkiego właśnie. I potem nie zszedł już poniżej pewnego poziomu, a wręcz zbierał kolejne laury. Końcówka w jego wykonaniu może - mówiąc z pewną przesadą - przypominać to, do czego przyzwyczaił nas Hautamäki: dwa zwycięstwa pucharowe, trzecie miejsce w Turnieju Skandynawskim oraz gwałtowny awans w klasyfikacji PŚ - ostatecznie zajął 14. lokatę. Fińskie media okrzykują go następcą bardziej utytułowanych kolegów, przypominając, że podobnie jak oni ma na koncie tytuł Mistrza Świata Juniorów, a zwyciężając na planickim mamucie dokonał tego, co przez wszystkie lata nie udało się Janne Ahonenowi! Jeszcze bardziej zdumiewający może być fakt, że dotychczasowe miejsca Happonena w klasyfikacji generalnej to (idąc wstecz): 56, 50, 40 i 46. Co stało się, że skoczek ten nagle się "obudził" i błysnął taką formą? I drugie pytanie: jak długo będzie potrafił ją utrzymać? Sezon 05-06 pokazał, że Happonen stał się zawodnikiem, na którego można postawić. Niewątpliwie może być silnym punktem reprezentacji i wsparciem dla kolegów. A kto wie? Może nie doceniamy młodego Fina z Kuopio? Być może przyszła zima będzie należeć właśnie do niego? Dwa srebrne medale Mistrzostw Finlandii na zakończenie sezonu to kropka nad "i".

Tami Kiuru zajął w ostatecznym rozrachunku lokatę 20-tą. 29-latek z Lahti skończył sezon lepiej, niż zaczął - od zawodów w Zakopanem, gdzie błysnął i wskoczył drugie miejsce, regularnie kwalifikował się do trzydziestki i systematycznie gromadził punkty, a w kilku konkursach był lepszy od Ahonena czy Hautamäkiego. Jak sam twierdzi, wciąż ma problemy z regułą BMI, ale w porównaniu do poprzedniego sezonu, który zakończył na miejscu 33., postęp jest oczywisty. Kiuru debiutował na olimpiadzie i przywieziony z Turynu medal drużynowy uważa za niezwykle cenny, choć indywidualnie igrzyska zupełnie mu nie wyszły.

Następni Finowie w klasyfikacji generalnej to Risto Jussilainen oraz Joonas Ikonen, którzy zajęli ex aequo 30. miejsce. Jussilainen, który ubiegłej zimy zaliczył powrót do światowej czołówki, w tym roku nieco rozczarował. Najlepsze wyniki odnotował w Sapporo, podobnie zresztą jak Ikonen (obaj byli tam w pierwszej dziesiątce) - jednak na tle najlepszych skoczków obaj wypadli raczej słabo. Ikonen, Mistrz Świata Juniorów z poprzedniego roku, robił Finom nadzieje na znacznie więcej. Z drugiej strony jako zawodnika, który skakał w PŚ swój pierwszy pełen sezon i punktował w 14 z 23 konkursów, nie można go w żaden sposób potępiać.

Ostatni dwaj Finowie na liście to Harri Olli (36.) i Kimmo Yliriesto (53.), którzy wszakże przez część sezonu skakali w Pucharze Kontynentalnym. Olli w jednym i drugim spisywał się dobrze - w PK odniósł trzy zwycięstwa, a dwa razy był drugi, i ostatecznie zajął siódmą lokatę, kiedy zaś Tommi Nikunen brał go na zawody PŚ, 21-latek z Rovaniemi nie zawodził: regularnie wchodził do drugiej rundy, bądź był tuż poza. Yliriesto poradził sobie znacznie gorzej od kolegi z klubu, choć i jemu udało się odnieść jedno zwycięstwo w PK, ale jedyne punkty PŚ zgromadził w Sapporo.

Warto wspomnieć, że sezon był całkowicie nieudany dla zawodnika, którego jeszcze niedawno oglądaliśmy w zawodach raczej regularnie: Jussiego Hautamäkiego. Jussi nie zdobył tej zimy ani jednego punktu PŚ, zaś w PK zajął dopiero 22. miejsce. Gdzie się podziali Arttu Lappi, Kalle Keituri czy Juha-Matti Ruuskanen, nie wspominając już o Veli-Mattim Lindströmie - które to nazwiska znamy i których pamiętamy? Zawodnicy, którzy mieli być przyszłością fińskiej reprezentacji, nie błyszczą nawet w Pucharze Kontynentalnym, co powinno niepokoić włodarzy rodzimego związku narciarskiego. Potwierdza się smutna prawda, że diamenty w rodzaju Ahonena czy Hautamäkiego (nawet jeśli zalicza spadek formy) trafiają się niezwykle rzadko. Z drugiej strony na podstawie jednego sezonu nie można wyciągać najczarniejszych wniosków, załamywać rąk i rwać włosów z głów.

Tommi Nikunen postawił swoim podopiecznym za cel dwa medale olimpijskie w tym jeden złoty. Jak zostało napisane wcześniej, nie udało się tych nadziei do końca wypełnić, co pozostawia Finom pewien niedosyt. Z drugiej strony pewną osłodą była końcówka sezonu w wykonaniu Janne Happonena. Dużo złego, dużo dobrego - jak powiedział Janne Ahonen. Tommi Nikunen wierzy, że Finowie są w stanie jeszcze dużo osiągnąć. Czy Fiński Związek Narciarski przedłuży z nim kontrakt, który kończy się po tym sezonie? Za Nikunenem przemawia fakt, że w czterech sezonach Finowie pod jego opieką zdobyli 8 medali imprez prestiżowych, który to dorobek jest nie do pogardzenia. Sam Nikunen nie ukrywa, że bardzo chciałby kontynuować pracę z kadrą Kraju Tysiąca Jezior - kto by nie chciał, skoro poprzez Ahonena deklarują otwarcie: "Następnej zimy zamierzamy być silniejsi niż kiedykolwiek"? Tommiemu życzymy spełnienia życzeń, skoczkom odpoczynku i dobrze przepracowanego lata - a nam samym pozostaje czekać na kolejny sezon z nadzieją, że słowa Janne Ahonena urzeczywistnią się i następnej zimy będziemy oglądać wyrównaną walkę Finów z najlepszymi.