Koniec sezonu skoków narciarskich zapoczątkował wiele dyskusji na temat zmian w poszczególnych ekipach. Spośród wszystkich drużyn obecnie w najcięższej sytuacji znajduje się team Stanów Zjednoczonych. Trener ekipy Amerykanów, Corby Fischer, przed wyjazdem na finał Pucharu Świata do słoweńskiej Planicy, przedstawił rodzimemu Związkowi Narciarskiemu swój plan na najbliższy cykl olimpijski. Koncept Fischera poruszał między innymi kwestie budżetu, który miałby zostać powiększony na rzecz nie tylko samej drużyny narodowej, ale także ekip młodzieżowych i kobiet.
"Konkurencja w skokach narciarskich jest ogromna. Aby móc rywalizować z innymi ekipami, musimy przeprowadzać takie same programy. Tylko w takiej sytuacji jest sens brać udział w Pucharze Świata." - tłumaczył Fischer.

Plan obecnego trenera Amerykanów został jednak odrzucony przez związek. Konsekwencją tego może być zakończenie pracy z ekipą USA przez Fischera.

To jednak nie koniec kłopotow U.S.-teamu. Niedługo może się okazać, że związek rozwiąze drużynę, a środki finansowe zostaną przekazane na rzecz ekipy kombinatorów norweskich.
"Jeśli Clint Jones zdecyduje się ze mną startować w konkursach Pucharu Świata, to wtedy będziemy wciąż mogli liczyć na wsparcie ze strony związku, ale tylko my dwaj - nikt inny." - oznajmia obecnie najlepiej spisujący się z Amerykanów, Alan Alborn. Jeśli jendak Jones zdecyduje się zakończyć karierę, na pomoc ze strony związku skoczkowie narciarscy nie mają co liczyć. "Albo my dwaj, albo nikt" - podsumował Alborn zaistniałą sytuację.

Cokolwiek się stanie, skoczkowie będą musieli sami przebrnąć przez problemy, które stawia każdy Puchar Świata. Już teraz wiadomo, że nie będzie pieniędzy na serwismanów, fizjologów czy fizjoterapeutów. Bardzo możliwe, że będą musieli sobie poradzić nawet bez trenera...